-
Nota biograficzna
Anna Binetti, z domu Ramón, także Ramani, Ramóni, Roman, Romani; po zamążpójściu też Binec, Benelli, Benety, Binet, Binett, Binette, Binety, Binnetti, Pineta, Pinetti (ur. ok. 1736, Wenecja, Republika Wenecka – zm. po 1786, Wenecja?). Tancerka włoska. Pierwsza tancerka sérieux teatru i dworu królewskiego w Warszawie od grudnia 1765 roku do marca 1767 roku. Mąż: Georges Binet (Giorgio Binetti).
Była córką weneckiego gondoliera Ramóna. Debiutowała w 1751 roku pod panieńskim nazwiskiem na scenie Teatro San Moisè w Wenecji w zespole tancerza i baletmistrza Giacomo Brighentiego. W karnawale 1752/53 tańczyła w Lodi, a potem znów w Wenecji. Ok. 1755 roku poznał ją tam Casanova, który wspominał: „Przez dwa tygodnie byłem kochankiem bardzo urodziwej młodej weneckiej dziewczyny, którą ojciec, niejaki Ramón wystawił na podziw publiczny jako tancerkę w teatrze. Mógłbym pozostać już w jej niewoli, gdyby jej wymuszone małżeństwo nie zerwało naszych więzów. Jej protektorka, Mme Cecilia Valmarana znalazła dla niej bardziej odpowiedniego męża w osobie francuskiego tancerza nazwiskiem Binet, który zmienił je na Binetti, dzięki czemu jego młoda żona nie została Francuzką; wkrótce zdobyła ona wielką sławę na więcej niż jeden sposobów”. Pomimo to Casanova na długie latach pozostał pod jej urokiem, bo ich późniejsze spotkania w Stuttgarcie, Londynie i Warszawie zawsze byłe nacechowane serdeczną więzią. Tak pozostało aż do ostatnich jego dni, kiedy spisywał swoje pamiętniki.
Binetti rzeczywiście robiła karierę na więcej niż jeden sposobów. Jako panna Ramóni występowała w Parmie i Weronie, gdzie w 1757 roku zetknęła się z tancerzem i baletmistrzem Georges'em Binet, którego wkrótce poślubiła. Pod koniec tego roku tańczyli razem w Mediolanie, gdzie Anna używała już podwójnego nazwiska Ramóni-Binetti, a później pojawiała się już tylko jako Binetti. W 1758 roku występowała w Mantui, Brestii i Weronie. Jej małżeństwo z Binetem okazało się jednak nieudane; był zatwardziałym hazardzistą, a żonę traktował instrumentalnie czerpiąc korzyści nawet z jej pozaartystycznej aktywności. W sezonie 1759/60 występowali oboje w Stuttgarcie, gdzie Anna była kochanką austriackiego ambasadora. W latach 1760-64 przebywali z kolei w Londynie jako soliści King's Theatre. Latem 1765 roku byli już na dworze cesarskim w Innsbrucku, gdzie Anna spotkała utalentowanego młodego solistę Charles'a Le Picqa, który opuścił właśnie stuttgarcki zespół Jeana-Georges'a Noverre'a i rozpoczynał samodzielną karierę. Potrzebował stałej partnerki scenicznej i Mme Binetti wykorzystała tę okazję. Wystąpili tam razem w balecie Enea in Italia (chor. F. Hilverding, muz. F. L.Gassmann); on w roli Eneasza, ona jako jego matka Wenus. Tak zawiązał się ich słynny duet baletowy, w którym ok. 27-letnia wtedy Binetti postanowiła jednocześnie „matkować” 21-letniemu koledze. Ich występy w Innsbrucku przerwała nagła śmierć cesarza Franciszka I, więc w całej Austrii ogłoszono ośmiomiesięczną żałobę. W tej sytuacji jesienią 1765 roku, w towarzystwie jej męża i córeczki, w poszukiwaniu pracy ruszyli razem w podróż do Petersburga i po drodze zatrzymali się w Warszawie.
Tutaj Anna spotkała ponownie Casanovę, który zapisał: „Mme Binetti, którą spotkałem ostatnio w Londynie, przybyła z Wiednia do Warszawy ze swoim mężem i z tancerzem Picqiem. Miała list polecający do brata króla, który był generałem w służbie austriackiej, ale wtedy przebywał w Warszawie. Dowiedziałem się o tym w dniu ich przyjazdu na kolacji u księcia wojewody. Obecny tam król oświadczył, że chciałby zatrzymać ich przez tydzień i oglądać ich taniec, o ile zadowolą się tysiącem dukatów. Następnego ranka poszedłem więc zobaczyć Mme Binetti i przekazać jej dobrą nowinę. Była bardzo zaskoczona widząc mnie w Warszawie, a jeszcze bardziej przyniesioną jej wiadomością. Wezwała Picqa, który wydawał się niezdecydowany, ale kiedy rozmawialiśmy nadszedł książę Poniatowski zapoznać ich z życzeniem Jego Królewskiej Mości i propozycja została przyjęta. W trzy dni Picq zaaranżował balet; kostiumy, dekoracje, muzyka, tancerze – wszystko było przygotowane, gdyż Tomatis chciał zadowolić swego hojnego pana. Para tak się spodobała, że zaangażowano ich na rok. Gattai była wściekła, bo Mme Binetti całkowicie usunęła ją w cień, a co gorsza, odebrała jej wielbicieli”. Niechęć warszawskiej primabaleriny Cateriny Gattai do nowej gwiazdy była zrozumiała. Tym bardziej, że Binetti i Le Picq podpisali 25 grudnia tego roku wyjątkowo korzystny trzyletni kontrakt, z którego wynikało, że mieli podlegać bezpośrednio królowi, z pominięciem antreprenera Carlo Tomatisa i jego dworskiego przełożonego, hrabiego Augusta Moszyńskiego. Nowa artystka od razu urzekła urodą hrabiego Franciszka Ksawerego Branickiego, wcześniejszego adoratora Mlle Gattai, który został teraz jej kochankiem i głównym sponsorem. Według Casanovy, „jeszcze nie minęło dziesięć czy dwanaście dni, a już miała Binetti wykwintnie urządzony dom, skromną, ale ładną zastawę srebrną, piwnicę pełną najwyszukańszych win, doskonałego kucharza i liczne grono wielbicieli, a wśród nich stolnika Moszyńskiego i przyjaciela króla, podstolego koronnego Branickiego”.
Ostra rywalizacja obu pierwszych tancerek postawiła w kłopotliwym położeniu towarzyskim Casanovę, bo w teatrze: „parter dzielił się na dwa stronnictwa, jako że Gattai nie myślała wcale zejść z pola rywalce swej Binetti (…). Zobowiązania moje wobec Binetti są znane; ale miałem też obowiązki względem Gattai, za którą stała cała Familia Czartoryskich i jej stronnicy (…). Było rzeczą jasną, że nie mogłem opuścić z powodu Binetti obozu moich przyjaciół, nie narażając się na ich niełaskę. Binetti czyniła mi z tego powodu gorzkie wyrzuty (...), zresztą kochałem ją jeszcze”. Binetti uległa hr. Branickiemu, ale liczyła zarazem na lojalność dawnego kochanka. Kiedy się zawiodła postanowiła dać mu nauczkę. 4 marca 1766 roku za kulisami teatru sprowokowała Branickiego do konfliktu z Casanovą. Incydent zakończył się ich głośnym pojedynkiem. Ciężko ranny Branicki dopiero poniewczasie zrozumiał, że padł ofiarą intrygi kochanki. Z kolei Binetti unikała potem Casanovy, co tak tłumaczył mu hr. Moszyński: „Ona boi się waćpana. Była przyczyną twego pojedynku, a dawny jej kochanek Branicki, nie chce o niej słyszeć. (…) Omal nie położyłeś trupem jej rycerza. Wyrzucała mu, że przyjął twe wyzwanie; on wszakże oświadczył, że nie chce jej więcej widzieć”. Wiosną tego roku głośny był jeszcze jeden skandal, związany z rzekomą próbą samobójstwa i ucieczką męża Mme Binetti do Wiednia. Jak relacjonował Casanovie hrabia Moszyński, „mąż Binetti uciekł z pokojówką żony, zabierając jej brylanty, biżuterię, bieliznę, a nawet srebra stołowe, pozostawiając ją na łasce tancerza Le Picqa. Wielbiciele tancerki złożyli się jednak, by ofiarować jej wszystko co mąż ukradł”. Po wycofaniu się Mlle Gattai z kariery baletowej Mme Binetti panowała w teatrze niezagrożona aż do marca 1767 roku. Pozyskała też nowego adoratora w stolniku Auguście Moszyńskim, którego omotała na długie lata.
Binetti i Le Picq tańczyli w Warszawie główne partie w codziennych baletach towarzyszących operom włoskim, komediom francuskim i spektaklom aktorów polskich. Początkowo były to balety włoskiego choreografa Bartolomeo Cambiego, a następnie francuskiego baletmistrza Vincenta Sauniera. Uświetniali również uroczystości dworskie. Nie wiadomo dokładnie jakie partie kreowali w Warszawie, bo nie zachowały się programy ani afisze z tego okresu, ale mamy ślad ich występu w opero-balecie heroicznym Le Guerrier guidé par l'Amour (Wojownik wiedziony przez Amora, chor. V. Saunier, muz. N.N.) podczas gali imienin króla 9 maja 1766 roku. Jej roczna gaża wynosiła początkowo 700, ale podniesiona została później do 1000 dukatów.
Z końcem marca 1767 roku król zawiesił finansowanie teatru, więc Le Picq z Anną powrócili do Wiednia, gdzie wkrótce zaczęli występować pod kierunkiem rozpoczynającego tam pracę Noverre'a. Od 1769 roku odnosili sukcesy na scenach włoskich. Są opinie, że byli małżeństwem, ale brak na to dowodów; Anna nigdy nie używała nazwiska Le Picq, a jej zbiegły mąż Georges Binet (Giorgio Binetti ) żył jeszcze w 1780 roku. Tańczyli kolejno w Padwie, Wenecji, Mediolanie i Neapolu. Jednak stale rosnąca sława Le Picqa, który w 1776 roku podbił nawet Paryż, przyćmiła gasnącą już jej karierę. Po raz ostatni wystąpili razem w Wenecji na scenie Teatro San Benedetto w balecie Noverre'a I tre Orazj e i tre Curiazi (Horacjusze i Kuriacjusze, chor. Ch. Le Picq, muz. J. Starzer?, 1777), po czym Le Picq porzucił ją na zawsze. Miał wtedy 33 lata i towarzyszyła mu paryska sława Apolla Tańca, ona miała już ok. czterdziestki, a na scenach włoskich królowały znacznie młodsze baleriny. Pożegnała się ze sceną w Teatro San Benedetto główną rolą Armidy w balecie pantomimicznym Il Rinaldo, jako partnerka i w choreografii innego sławnego tancerza Onorata Viganò (1778). Casanova spotkał ją po raz ostatni latem 1779 roku będąc przejazdem w Forlì. W karnawale 1779/80 była notowana jeszcze pod nazwiskiem Mme Binet jako baletmistrzyni w weneckim Teatro San Moisè, gdzie sama zrealizowała balet alegoryczny La filosofia delle donne.
Latem 1780 roku znów gościła w Warszawie, gdzie pozostawiła wielbiciela sprzed lat hr. Moszyńskiego, nadal bliskiego sprawom teatru. W rocznicę elekcji Stanisława Augusta, 7 września tego roku, na scenie Teatru przy placu Krasińskich odbyła się galowa premiera polska baletu Noverre'a Horacjusze i Kuriacjusze (chor. D. Curz, muz. J. Starzer?). Moszyński wiedział zapewne, że trzy lata wcześniej tańczyła w tym balecie rolę Camilli na scenie weneckiej. Być może więc to on zadbał o zaproszenia dawnej przyjaciółki, by powtórzyła tę kreację na scenie warszawskiej. Nie mamy niestety obsady tego przedstawienia, jednak zachował się rachunek z września 1780 roku na 110 dukatów za tabakierkę jako prezent Stanisława Augusta dla Mme Binetti. Po powrocie do Wenecji udzielała jeszcze lekcji tańca, ale nie wiodło się jej najlepiej. Casanova wciąż interesował się jej losem, o czym świadczy m.in. list od senatora Pietro Antonio Zaguriego, skierowany do niego w 1786 roku do zamku w Dux, gdzie osiadł na stare lata jako bibliotekarz. Ale wiadomość z Wenecji nie była optymistyczna. Zaguri pisał mu, że dawno nie widział Binetti, ale wie, że „żyje się jej źle”.
Ostatnią o niej wzmiankę zawdzięczamy także Casanovie. Pisał w pamiętnikach: „Była dziwnie uprzywilejowana, bo zawsze wyglądała młodo, sprawiając wrażenie jakby czas się jej nie imał, pomimo swej nieuchronności. Wciąż wydawała się młoda, nawet w oczach wytrawnych znawców wyblakłego, minionego już kobiecego piękna. (…) Ostatnim kochankiem wspaniałej Binetti, uśmierconym mocą jej miłosnych rozkoszy, okazał się niejaki Moszyński, Polak, którego los rzucił do Wenecji”. Trudno dziś stwierdzić ile w tym prawdy, ale hr. August Moszyński rzeczywiście w maju 1786 roku przebywał w Wenecji, skąd schorowany wybrał się jeszcze na wycieczkę do Padwy i tam zmarł nagle 11 czerwca. Informacja Casanovy jest więc bardzo wiarygodna. Ale to już ostatni ślad artystki, która ozdobiła swymi występami pierwsze sezony teatru publicznego w Warszawie. Jej dalszych losów nie znamy, ale zważywszy na silne więzy artystki z Wenecją można przypuszczać, że zmarła i została pochowana w rodzinnym mieście.
Paweł Chynowski