-
Nota biograficzna
HANNA LISOWSKA, śpiewaczka – sopran. Ukończyła studia pedagogiczne na Uniwersytecie Warszawskim (1962), a głos kształciła w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (PWSM) w Warszawie (dyplom w 1969 roku) pod kierunkiem Wiktora Brégy'ego, przedwojennego solisty Teatru Wielkiego. Współpracowała z chórem Związku Harcerstwa Polskiego (ZHP) Władysława Skoraczewskiego – solisty Opery Warszawskiej - i przygotowywała małych śpiewaków do operowych premier, m.in. Persefony Strawińskiego (1962) i Króla Rogera Szymanowskiego (1965). Była zaledwie na trzecim roku studiów, gdy w dniu 23 listopada 1967 roku debiutowała w partii Tatiany w Eugeniuszu Onieginie Czajkowskiego na scenie warszawskiego Teatru Wielkiego.
Z akademicką orkiestrą uczelni pojechała do Bayreuth, na doroczne międzynarodowe Festiwalowe Spotkania Młodzieży muzycznej (Jugendfestspieltreffen). Kiedy na studenckim koncercie wykonała Iluminacje Brittena, Wieland Wagner, wnuk Richarda, reżyser, zaproponował jej rodzaj stypendium. W jego ramach, na własną prośbę, przygotowała w Bayreuth rolę Elżbiety w Tannhäuserze. W Warszawie brała też lekcje, które bardzo sobie ceni, u Zofii Fedyczkowskiej, przedwojennej wybitnej, wszechstronnej śpiewaczki, m.in. Opery stołecznej.
Będąc już solistką TW bywała Zofią w Halce Moniuszki, Micaelą w Carmen Bizeta, Hrabiną w Weselu Figara i Elwirą w Don Giovannim Mozarta. Spośród innych ówczesnych sopranów wyróżniła ją znakomita Chryzotemis w Elektrze Straussa (1971). Sprostała wyzwaniom, jakie przed śpiewaczką stawiają tytułowe partie verdiowskiej Aidy, moniuszkowskiej Halki i Małgorzaty w Fauście Gounoda. Wzbudziła uznanie jako Kasandra w Odprawie posłów greckich Witolda Rudzińskiego, i Elżbieta w Don Carlosie Verdiego; miała nawet szczęście wystąpić u boku Nikołaja Giaurowa, gdy jedyny raz przyjechał do Polski, by śpiewać w tej właśnie operze Króla Filipa (1974). W tym samym roku po raz pierwszy zmierzyła się z rolą wagnerowską, bowiem Teatr Wielki wystawił Tannhäusera. Jedyna z obsady płonęła „żarliwością niezbędną u Wagnera” ocenił Józef Kański. Ta Elżbieta przyniosła jej szczęście. Później odtwarzała ją wielokrotnie na scenach Düsseldorfu, Duisburga, Wiesbaden, Paryża, Neapolu, Tokio i na festiwalach w Hiszpanii. Co więcej – w Berlinie i Lipsku wykonywała w jednym przedstawieniu role Elżbiety i Wenus! Twierdzi, że wcale nie jest to takie trudne, w operze nie ma sytuacji, w której dwie postaci pojawiałyby się razem, jest czas na zmianę kostiumu, a barwą głosu i rodzajem ekspresji doskonale można oddać oba charaktery: dziewicy i kusicielki.
W 1975 roku przy pomocy Pagartu (Państwowej Agencji Artystycznej) stanęła do audycji w Monachium i Zurychu. Otrzymała propozycję wykonania partii Leonory w Fideliu. Beethovena. Nie znała jeszcze wtedy niemieckiego, lecz kontrakt podpisała. Nadciągnęła 150. rocznica śmierci Beethovena, w wielu miastach grano Fidelia, i Lisowska brylowała w tej roli w całej Europie – dodajmy, że bohater Fidelio, to w istocie wierna żona Leonora, która przybrawszy męskie imię i ubiór dąży do uwolnienia więzionego męża, a Lisowska, wysoka i zgrabna, dobrze wyglądała w spodniach... Na scenie Teatru Wielkiego mogła pokazać się w tej roli polskiej publiczności dopiero w 1985 roku, gdy Fidelio wszedł na warszawski afisz, i wyśmienite zyskała recenzje. Jej sopran, określany mianem jungdramatisch, doskonale odpowiadał też postaci Toski w operze Pucciniego, i grała ją, począwszy od Warszawy (1975), w Berlinie, wiedeńskiej Staatsoper i we Francji. Straussowską Chryzotemis, wykreowaną w Warszawie, ponawiała w przedstawieniach Elektry we Włoszech, w Lipsku, Hanowerze, Düsseldorfie, Duisburgu. Do TW przyjeżdżała śpiewać Lizę w Damie pikowej Czajkowskiego (1980).
Z operą w Düsseldorfie-Duisburgu i ze Staatsoper Oper w Berlinie wiązały ją długie kontrakty. W uznaniu osiągnięć przyznano jej tam prestiżowy tytuł kammersängerin. Przygotowywanie nowych partii, zwłaszcza wagnerowskich, zawdzięczała, co podkreśla, kompetencji dwóch rodaczek, od dawna już pracujących w Niemczech: cenionej pedagog Janinie Stano i wytrawnej korepetytorce, Annie Pawluk. Występowała więc jako Gudruna w Zmierzchu bogów w Lipsku (1976) i w Covent Garden, a następnie na wielu scenach, w tym w TW w Warszawie (1981) jako Senta. Po Ewie ze Śpiewaków norymberskich (1982) przyszła pora na Izoldę w Tristanie: polska Izolda na niemieckiej scenie Lipska (1989), rodzinnym mieście Wagnera, była prawdziwą sensacją. Wagnerowska kulminacja nastąpiła w Metropolitan Opera (kwiecień 1990), gdy w Pierścieniu Nibelunga prowadzonym przez Jamesa Levine'a, wystąpiła w roli Gudruny w Zmierzchu bogów, i, w nagłym zastępstwie za Jessye Norman – Zyglindy w Walkirii. Przedstawienia zarejestrowano na video.
Opromieniona sukcesem w Met, dała kilka koncertów wagnerowskich w Polsce, m.in. w Poznaniu (1994). Specjalnie dla Warszawy przygotowała wielkie role: verdiowską Lady Mackbet (1995) oraz znakomite: ,Kundry w Parsifalu (1993) i Marszałkową w Kawalerze srebrnej róży (1997), gdzie jej głos szlachetnie brzmiący, mocny, intensywny w ekspresji unosił się na falach orkiestry. Także Brunhildę w Walkirii (1999), którą wybrała na jubileusz 30.lecia artystycznej działalności obchodzony na macierzystej stołecznej scenie. Na zamknięcie repertuarowego dorobku sięgnęła w Warszawie w 2002 i 2003 roku po tytułową Turandot w operze Pucciniego.
Jest żoną Antoniego Wicherka, wieloletniego dyrygenta Teatru Wielkiego i dyrektora TW (1973-1981). To właśnie pod batutą męża w warszawskich przedstawieniach dzieł Wagnera była znakomitą Sentą i Kundry. Gdy objął dyrekcję Teatru Wielkiego w Łodzi (1991-1994) odtwarzała tam nową dla niej rolę Neali w Parii Moniuszki. Śpiewała także pod dyrekcją Antoniego Wicherka partię Psyche w jednej z najcenniejszych polskich oper, Erosie i Psyche Różyckiego; po wykonaniu koncertowej wersji w Filharmonii Narodowej (1978) i edycji winylowej „Polskich Nagrań”, nagranie opery (jedyne zresztą w polskiej fonografii) ukazało się na kompakcie (PNCD 771 A-B, 2004).