-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Teatr" -
Tytuł
Andrzejewski śpiewany -
Data
03.1988
-
Treść recenzji
Zanim dyrygująca spektaklem Agnieszka Kreiner podniesie batutę, najpierw otacza nas muzyka elektroniczna ze stereofonicznie rozmieszczonych głośników, potem pieśni małych pielgrzymów dobiegające gdzieś z oddali - dopiero później dołącza „żywa" muzyka, a Mnich relacjonuje swój przejmujący, proroczy sen wieszczący zagładę krucjaty. Podnosi się kurtyna i wizję Mnicha ilustruje scena choreograficzna, potem rusza dziecięca krucjata, a my - publiczność ruszamy za nią. / Dzięki wprowadzeniu „wędrującej" widowni, Grzesiński włącza publiczność w sposób maksymalny w bieg zdarzeń, pozwalając nam towarzyszyć krucjacie w jej pochodzie i zatrzymywać się wraz z nią na kolejnych etapach jej dalekiej drogi ku „bramom raju". Do tych dwu podstawowych pomysłów inscenizacyjnych dochodzi jeszcze trzeci, równie istotny dla ostatecznego kształtu utworu: każdy z pięciorga młodych krzyżowców (Jakub, Aleksy, Robert, Maud, Blanka) spowiada się ustami swego... Anioła Stróża. To usta Aniołów, których postacie nadnaturalnej wielkości unoszą się ponad naszymi głowami, odsłaniają tajniki ich serc i ich dusze. Wizja tych pięciu ogromnych Aniołów - zamiast pięciorga młodych - bardzo jest sugestywna.