-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Polityka" -
Tytuł
Artyści wszystkich krajów… i zgrzytanie zębów -
Data
04.01.1992
-
Treść recenzji
Zbieg historycznych wydarzeń: na Wiejskiej otwarcie pierwszego niepodległego Sejmu III Rzeczypospolitej, a przy placu Teatralnym... „Krakowiacy i Górale". - Wiele tam mnie rzeczy wzruszało. / Zaczęło się od „żywego obrazu" - fragmentu Panoramy Racławickiej Kossaka-Styki, tutaj dzieła scenografa Ryszarda Kaji, z którego wyprowadzona została akcja w swej ogólnie tanecznej urodzie pomyślana przez Teresę Kujawę. Najtrudniejszym osiągnięciem Kolbergera - reżysera było chyba aktorstwo obsady operowej, która do śpiewania nic zgoła nie miała, jeno do nucenia wdzięcznych melodyjek, ale za to jak grała, na czele z młynarzową Barbarą Zagórzanką, która potrafiła zapomnieć o wszystkich swoich umiejętnościach bel canta, aby stać się aktorką dramatyczną, jurną młynarzową co się zowie! / Drobnych pomysłów inscenizacyjnych cała masa, począwszy od Macieja Niesiołowskiego, który dyrygował spektaklem, na głowie mając góralskie „kapelusie", a zamiast batuty wiosenną gałązkę brzozową, którą mu podał ze sceny mały Góralczyk. - Wzruszające też było, że w rolach epizodycznych wystąpili - jak gdyby poprzez dwa pokolenia przekazując swą sztukę młodszym - najstarsi bohaterowie naszej Opery po II wojnie: Andrzej Hiolski, Bernard Ładysz i Bohdan Paprocki. Wszyscy trzej, gdyby nie przeklęte czasy i odcięcie nas ruskim szlabanem od świata, byliby zrobili w normalnych warunkach europejskie kariery, ale wdzięcznej kariery - pamięci w naszych sercach mogą być pewni! / Na finał „Krakowiaków i Górali" wykonawcy - zgodnie z tradycją - śpiewali aktualne kuplety, ułożone przez Wojciecha Młynarskiego. Jeden z nich brzmiał: "Państwo jest jak Łódź-galara, lecz stąd nie wynika, / że wystarczy ino wiara w nowego sternika, / więc czyś młodzian, czy też piernik wiosłuj z animuszem / powtarzając jak nasz sternik >Nie chcem, ale muszem<". / I serca nasze, mimo wszystkie kłopoty, bić mogłyby dźwięczną nadzieją, gdyby jej nie mąciły odgłosy z ulicy Wiejskiej, gdzie z Sejmu dobiega warczenie i zgrzytanie zębów tych posłów, co sobie postanowili brać przykład z naddziadów, którzy w XVIII wieku rozszarpywali dla prywaty i niecnych ambicji ciało naszej biednej Rzeczypospolitej.