-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Kurier Polski" -
Tytuł
Borys Godunow -
Data
02.02.1960
-
Treść recenzji
Minionej niedzieli odbyła się premiera „Borysa" na scenie Opery Warszawskiej, z Bernardem Ładyszem w partii tytułowej. Młody Ładysz jest u szczytów rozwoju głosu o niezwykle pięknej barwie i pełni brzmienia. Gra środkami prostymi, ale w sposób, który przekonuje, czasem nawet wstrząsa widownią. Taka prosta i wstrząsająca była śmierć cara Borysa w interpretacji Ładysza. / Szczupłość recenzji nie pozwala mi analizować zalet całej kolejno, licznej obsady „Borysa". Poprzestając na stwierdzeniu, że wszyscy soliści dali siebie, co mogli najlepszego, przytoczę nazwiska jedynie trójki, która w jakiś sposób zaskoczyła widownię. Nowy nabytek Opery Warszawskiej, Barbara Miszel— mezzosopran, łączy piękny głos z piękną aparycją. Edward Pawlak, ceniony bas, nie wyróżniał się dotąd aktorstwem. Tym razem, jako mnich Warłaam, dał postać zaskakująco żywą i soczystą. Jego ballada w karczmie była jednym z najlepszych popisów solowych przedstawienia. Zdzisław Nikodem — tenor, jako obłąkany włóczęga prawdziwie wzruszał, zarówno stworzoną postacią „biedaczyny bożego", jak i doskonale muzykalnym, subtelnym, chwytającym za serce śpiewaniem swych lamentacji. Obie sceny z jego udziałem także dzięki reżyserii Aleksandra Bardiniego głęboko utkwiły mi w pamięci. / Całość prowadził nowy dyrektor i kierownik artystyczny Opery Warszawskiej – Jerzy Semkow. W przerwie rozmawialiśmy o nim z Witoldem Lutosławskim. Byliśmy obaj zdania, że Semkow w krótkim czasie podniósł teatr muzycznie na poziom niepamiętny w Warszawie od przedwojny. Orkiestra grała jak nie ta sama - nareszcie - z pełną precyzją i z pełnym blaskiem, a dyrygent koordynował doskonale spoiście pracę jej z pracą sceny.