-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Przegląd Kulturalny" -
Tytuł
Borys Godunow w Warszawie -
Data
18.02.1960
-
Treść recenzji
W ramach niedużej "Romy" Teresa Roszkowska posługuje się w dekoracjach skrótami perspektywicznymi i - niezależnie od tych sztuczek - uzyskuje pełny sukces. Jej oprawa sceniczna i kostiumy są rosyjskie, monumentalne i barwne. Wrażenie monumentalnego bogactwa, bladych fresków bizantyńskich i nawet sztucznie uzyskanej głębi obrazu, nad którym wrastają kopuły Kremla czy Nowodziewiczego klasztoru wydaje mi się trafnym wybrnięciem z trudnego problemu umowności i realistycznej prawdy, bez której nie mogę sobie tego spektaklu wyobrazić. (…)Można mieć różne drobne pretensje do Bernarda Ładysza, że umiera na stojąco, ze nie zawsze rozumie się tekst – nie można jednak zaprzeczyć, że zarówno wokalnie jak aktorsko stanął na wysokości tego arcytrudnego zadania i stworzył wybitną , piękną i porywającą kreację. Rezultat, którym jest całość spektaklu, jest wysokiej próby, bo grały wszystkie jego elementy: reżyseria Aleksandra Bardiniego, znakomita znajomość dzieła i pasja dyrygencka Jerzego Semkowa, wyrównany, poziom wokalny i sceniczny występujących postaci, wśród których kilka ról kapitalnych: wstrząsający, a nie przerysowany Jurodiwy, którego pięknie śpiewał Zdzisław Nikodem, świetny Edward Pawlak w roli grubego Warłaama, Kazimierz Walter w roli Pimena, Agnieszka Kossakowska, jako Ksenia. Trzeba by długą listę wymieniać, analizować zastrzeżenia. (…) Pięknie prezentująca się Barbara Miszel w roli Maryny Mniszchówny wydała mi się na premierze wokalnie za mało swobodna. (…) Dymitr wydał mi się zanadto "operowy", zanadto w typie bohatera włoskiego. Natomiast sceny zbiorowe wspaniałe. Chóry i ruchoma, ekspresjonistycznie ruchliwa masa tłumu, bardzo wystudiowana i robiąca duże wrażenie. Tłumy leżące, z których podnoszą się ręce i torsy grają na jednej zasadzie, modelu. W scenie koronacyjnej natomiast uzyskano chyba maksimum dostępnej w Romie parady. / Nad całym jednak spektaklem góruje muzyka Borysa, zawsze zdumiewająca (…). O roli dyrygenta, Jerzego Semkowa, chyba największym komplementem będzie powiedzieć, że poziom orkiestry ogromnie się w tej operze podniósł. Przedstawienie to można każdemu pokazać, stoi na poziomie wielu dobrych oper, które się widzi na scenach europejskich. Jest to pocieszający objaw, dowodzi bowiem, ze można u nas wszystko zrobić, gdy włoży się w to pasję i pracę, jakiej takie ogromne przedsięwzięcie wymaga. Semkow w Borysie był z całą pewnością właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. (…) Można bić brawo operze warszawskiej za spektakl, który nam dała.