-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Głos Pracy" -
Tytuł
"Borysa Godunowa" premiera warszawska 1960 r. -
Data
03.02.1960
-
Treść recenzji
Pięć godzin trwała gigantyczna premiera, pięć godzin świetnej, pokazowej lekcji operowego spektaklu. Myślę, że najmniejsze znaczenie miały tu zawrotne ilości par obuwia i kostiumów. Najcenniejsze było wydobycie muzycznej prawdy (...). Za bezbłędne, kapitalne odczytanie zamysłu Musorgskiego należą się Jerzemu Semkowi wielkie i gorące brawa. / Orkiestra – zwykle pobudzająca do kąśliwych uwag i żartów – po zmianach pod batutą Semkowa brzmi czysto i pięknie. / Orkiestra gra przecież w kanale, tam również usytuowany jest dyrygent, lecz odnosimy wrażenie, iż dzieje się ta muzyka na koncertowej estradzie, tyle bowiem maestrii i wspaniałego wysiłku wkłada w każdy gest ten utalentowany, subtelny mówca operowej konwencji, a zarazem kapelmistrz co się zowie! / Jeśli zaś każdy ze statystów na równi z postaciami centralnymi jest żywym człowiekiem wykonującym określone czynności, jeśli operowanie tłumem na scenie nie ma nic z drętwoty, a przeciwnie — daje plastyczną, wymierną wizję poszczególnych obrazów, jeśli napięcie i dramatyzm osiągają fantastyczne crescendo, wybuchając posępnym, potrójnym forte w scenie śmierci Borysa — jest to zasługą Aleksandra Bardiniego. Jego reżyseria nadała kształt muzycznej koncepcji — zaś oba te elementy wprawił w rytm akcji wspartej o wykonawstwo najwyższej rangi — Bernard Ładysz, kreujący iście po królewsku tytułową rolę. / Świetny aktorsko, sugestywny w każdym ruchu i słowie, stworzył niezapomnianą kreację — głosowo natomiast doszedł do granicy, poza którą leży już chyba tylko pielęgnowanie i powielanie doskonałości. To nie był śpiewak, artysta, nazwisko i związana z nim sława. To był najprawdziwszy, najbardziej jak tylko można sobie wyobrazić rosyjski Borys Godunow, car, choć potężny — słaby od wewnętrznych lęków i sprzeczności. (...) Chylę czoło przed całym zespołem Opery.