-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Rzeczpospolita" -
Tytuł
Byk jest nadal największą atrakcją -
Data
31.01.2007
-
Treść recenzji
Najefektowniej – tak jak na premierze w 1995r. - prezentuje się gigantycznych rozmiarów byk, uśmiercany podczas finałowej sceny korridy. To jednak byk całkiem nowy, pierwszego kazało zniszczyć poprzednie Kierownictwo Opery Narodowej, które zadecydowało, że spektakl powinien zakończyć sceniczny żywot. Obecna dyrekcja przywróciła tę wersję „Carmen”, gdyż cieszyła się powodzeniem u publiczności. / Byk jest atrakcyjnym dodatkiem, ale oglądana ponownie inscenizacja Lecha Majewskiego ma te same wady, co poprzednio. Jej twórca dodał mnóstwo wizualnych ozdobników, ale zupełnie nie poradził sobie z nakreśleniem charakterów głównych postaci oraz relacji między nimi. Gdy we wznowieniu pojawili się nowi wykonawcy, tym bardziej staje się to dostrzegalne. Każdy ma własny pomysł, by zaistnieć na scenie, ale całemu widowisku brakuje dramaturgii. Tym bardziej, że najczęściej soliści śpiewają na proscenium zwróceni wprost do publiczności. / Najlepsze wrażenie sprawia Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, od strony wokalnej jej interpretacja partii Carmen jest przemyślana. Solistka Opery Wrocławskiej za bardzo jednak chce zabłysnąć w Warszawie. / Debiutująca w roli Micaeli Agnieszka Wolska zupełnie nie dba, by wykończyć poszczególne frazy, włoski tenor Mario Leonardi (Don José), dysponuje mocnym głosem pozbawionym cienia subtelności. Mikołaj Zalasiński słynną arię torreadora Escamilia po prostu wykrzyczał. Dyrygent Jose Maria Florencio tym się nie przejmował, prowadził całość z temperamentem, nie przywiązując wagi do takich detali. Byk nie miał więc konkurencji.