-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Życie Warszawy" -
Tytuł
Carmen w Teatrze Wielkim -
Data
25.07.1967
-
Treść recenzji
Zaproszenie zagranicznych realizatorów było dobrym pomysłem, "Carmen" w reżyserii Erharda Fischera przez cały czas utrzymana była w żywym tempie, chóry plastycznie akcentowały układy sceny, a soliści sprawiali wrażenie, jakby sami dali się porwać swoimi rolami, grali swobodnie, wykazując się aktorskimi walorami, nieczęsto oglądanymi na tej scenie. Nawet wtedy, gdy oryginalne, ale nie najszczęśliwsze chyba w pomyśle dekoracje utrudniały to zadanie. Wysoka zabudowa sceny, mosty, pomosty, schody, deski — wszystko to ciekawe przy pierwszym odsłonięciu kurtyny, nużące i monotonne było w dalszych scenach. Szczególnym zjawiskiem w tej operze była wykonawczyni tytułowej partii — Krystyna Szostek-Radkowa. To, co zobaczyliśmy w „Carmen", przeszło wszystkie dotychczasowe doświadczenia. Była to Carmen pełna uroku i wdzięku, zalotna i tajemnicza, rozpustnie wesoła, to znów wzruszająca liryzmem w scenach miłosnych, żywiołowa a zarazem stonowana w środkach wyrazu. Śpiewaczka wykonywała z niesłychaną swobodą swoją partię wokalną a zarazem grała przez cały czas, ze zdumiewającą swobodą i naturalnością. / Wiesław Ochman, artysta obdarzony pięknym tenorem, dysponujący świetnymi warunkami scenicznymi, właściwie utrafił swoją partię: był naiwnie nieporadny wobec pierwszego wybuchu uczuć Carmen, trafnie rozegrał scenę walki pomiędzy poczuciem obowiązku a miłością (w akcie 11), aby wreszcie nie przesadzić w uczuciach gniewu i zemsty, stonować je w osobiście wygranej tragedii. Popisowo wykonana aria z kwiatkiem, świetna scena z Escamillo, pełna napięcia gra i śpiew w finale… Halina Słonicka doskonale wywiązała się z bardzo trudnej partii Micaeli, umiała z tej bardzo mdłej roli wyjść obronną ręką, nie przesadzając w ckliwym liryzmie. Podobnie udany był również występ Bożeny Kinarz-Mikołajczyk w tej partii.