-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Słowo Powszechne" -
Tytuł
"Don Pasquale" w Operze Warszawskiej -
Data
28.02.1961
-
Treść recenzji
Po wojnie już cztery nasze teatry pokusiły się o wystawianie „Pasqualego”, ale żaden nie osiągnął tak efektownego sukcesu, jak obecnie Opera Warszawska. To, czego dokonał reżyser Aleksander Bardini, jest dowodem wielkiego talentu i kultury, jak również znawstwa zarówno teatru, jak i muzyki. / Przedstawił on bowiem na scenicznym podium pięciu aktorów, występujących, jak w commedii dell’arte, jako groteskowe figurynki, które powołuje do życia jedynie — muzyka. Wszystko, co czynią, czynią aż w przesadnej chwilami, łączności z muzyką. Dzięki temu otrzymaliśmy wycyzelowaną jedność tekstu, akcji i muzyki. Otrzymaliśmy na scenie ruchowe odbicie całej partytury. / Scenografia Teresy Roszkowskiej objawiła cały, znany nam już swój piękny styl, tylko, że zamiast Werony, ujrzeliśmy zagęszczony rządkami kamieniczek Rzym wieku XVIII, a pośrodku podium, na którym występują nakręcane przez Bardiniego, wspomniane już kukiełki. Muzyczne kierownictwo Jerzego Procnera było bardzo poprawne i nienaruszające ram stylu. Orkiestra sprawiała się dobrze, choć jeszcze troszkę za głośno. / Dla premierowej obsady solistów — chapeau bas! Norina Agnieszki Kossakowskiej dzielnie trzymała się stylu buffo, unikając operetkowych nałogów, które mogły ją wieść na niejakie pokuszenie. Dostojny a potężny Borys Bernarda Ładysza (rola tytułowa) cudownie przedzierzgnął się w utanecznionego, starszego amanta, Zdzisław Nikodem (Ernesto) trzymał się najbardziej groteskowo, a wyglądał jak Pierrot, ale rodzaju żeńskiego. Marian Woźniczko był zręcznym Malatestą. Pełnym wybitnie notarialnego wyrazu był Władysław Jurek. / To były poszczególne walory aktorskie. A wokalne? Tych, możemy pogratulować wszystkim solistom ogólnie, a Operze Warszawskiej jednego z najlepszych jej spektakli.