-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Rzeczpospolita" -
Tytuł
Dwie godziny szczerości -
Data
02-03.02.1991
-
Treść recenzji
Dwie godziny wyprawy do XIII-wiecznej Werony to dwie godziny szczerości dla artystów. Właśnie taki repertuar kreuje wielkie operowe gwiazdy lub obnaża słabości śpiewaków, którym, niestety, brakuje warsztatu. / W warszawskiej premierze tak rzadko grywanej opery Belliniego „Capuleti i Montecchi" ten trudny egzamin absolutnie zwycięsko przeszła jedynie Zdzisława Donat, tworząc piękną wokalną kreację Julii. Tak się składa, że znacznie ciekawszą postacią jest tu jednak Romeo. To partia bardzo trudna technicznie, ale i pociągająca. Marzą o niej wszystkie mezzosoprany. To niewątpliwie ważna rola w karierze Marii Olkisz. Dysponuje ona mocnym, dźwięcznym głosem o dobrym brzmieniu, zwłaszcza w dolnych rejestrach, choć momentami nazbyt rozwibrowanym. / Resztę wykonawców należy, niestety, pominąć milczeniem. Na szczęście nie oni stanowili oprawę dla głównych bohaterów, lecz orkiestra, ładnie brzmiąca i dynamicznie grająca pod batutą Andrzeja Straszyńskiego oraz dobre męskie chóry przygotowane przez Bogdana Golę. / Reżyser Wojciech Szulczyński pragnął udowodnić, że „Capuleti i Montecchi" to operowa ramota, z którą nic nie da się zrobić. Przedstawienie zostało poprowadzone w sposób tak sztampowy, że można je pokazywać studentom wydziału reżyserii jako przykład złego smaku. Te intencje inscenizacyjne wyczuła autorka scenografii Barbara Wanicka, tworząc brzydkie, pudełkowe dekoracje, godne prowincjonalnej sceny, zaś strój Julii z I aktu czy kostium amanta Tebalda to już właściwie parodia teatru operowego. / Można twierdzić, że brak dotychczasowego dyrektora spowodował te niedociągnięcia lub wręcz przeciwnie - dopiero teraz ujawniają się błędy popełnione przez dotychczasowego szefa. Obojętne jednak, kto stoi na czele teatru operowego, zawsze taki pozornie prosty repertuar, jak dzieło Belliniego, okazuje się najtrudniejszym sprawdzianem dla śpiewaków, muzyków i reżysera.