-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Polityka" -
Tytuł
Dwie opery Krzysztofa P. -
Data
08.10.1988
-
Treść recenzji
W Teatrze Wielkim rzecz opracowało trzech artystów: muzycznie - Robert Satanowski, scenograficznie - Andrzej Majewski, reżyseria - gość z Belgii, Albert André Lheureux. Ja zaś nie pamiętam na tej scenie, od zarania mego życia, drugiej pozycji repertuarowej, w której ukazanie włożono by więcej trudu, przy zamęczeniu liczebniejszej falangi muzyków i techników, z równie fatalnym rezultatem. / Dekoracje Majewskiego byłyby zresztą piękne, gdyby reżyser najwymyślniejszym manewrowaniem nie psuł ich kształtu co chwilę. Czterdziestoletni pan Lheureux, poza działalnością teatralną parający się także organizowaniem imprez sportowych, mityngów politycznych i sesji jazzu oraz pop music, zobaczywszy nadzwyczajne możliwości majstrowania skomplikowaną maszynerią ogromnej sceny warszawskiej, zachował się, reżyserując „Maskę", jak psotny chłopak, co jeno myśli, którym by jeszcze figlem zadziwić otoczenie. / W bezustannie ostrym świetle, w dymach i ogniach, śpiewacy uganiali się po scenie krzycząc, głosy ich bowiem wzmacniała elektronika. Wokół nich, jak we śnie trapiącym przejedzone dziecko, jawiły się ze ścian, spod podłogi, na balkonach truposze, na stół od góry spływały koszmarne zjawy rodem z fantazji Hieronima Boscha, rozstępowały się boazerie renesansowej sali to na mały pejzaż z padającym śniegiem, to na jawiące się raptem organy, to znów migotały lustra, żeby pozwolić znikać różnym monstrom. / Potężną orkiestrę w kanale wzmocniono z boku dodatkową baterią perkusji, czemu - na wprost - z najwyższego balkonu towarzyszyła pohukliwie druga taka bateria, z dodatkiem instrumentów blaszanych. Ponadto chór, organy i jeśliby chcieć zrobić dynamiczny wykres brzmienia „Maski" w Warszawie, powstałaby linia prosta, wiodąca niemal bez przerwy na wysokości potrójnego forte. Kiedy spektakl długi bez antraktów na godzinę i czterdzieści minut dobiegł końca, sporo nawet młodszych słuchaczy opuszczało teatr ogłuszonych, jednak z miłym uczuciem, że ocalili przecież życie. Także ja, chociaż miałem w pamięci bombardowania Warszawy.