-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Ruch Muzyczny" -
Tytuł
Dwie "Traviaty" -
Data
26.04.1987
-
Treść recenzji
W warszawskim przedstawieniu reżyser Marek Grzesiński zapragnął - jak to sam przed premierą zapowiadał - ukazać wywiedziony z głośnej swego czasu powieści Dumasa-syna romans słynnej paryskiej kurtyzany i młodzieńca z wyższych sfer w całej jego obyczajowej ostrości, zaznaczając wyraziście kontrast pięknych lirycznych uczuć oraz tła, na jakim się rozwijają, przedstawiając środowisko, z jakiego wyszła tytułowa bohaterka opery i nie cofając się przy tym przed drastycznymi akcentami. Już pierwszy akt opery rozgrywać się miał nie w wytwornym pałacu Violetty (jak każe tradycja), ale zgoła w lupanarze... Jednakże rzeczywistość sceniczna okazała się wcale nie tak groźna, ani tym bardziej szokująca: lupanar, (którego charakter zaznacza jedynie czerwień całej scenerii) wygląda całkiem elegancko i przy odrobinie wyobraźni można go również potraktować jako nowobogacki, nieco krzykliwie urządzony salon, zaś Zdzisława Donat w tytułowej roli zachowuje się tak nobliwie i dystyngowanie, iż nikomu chyba przyjść nie może do głowy, by mogła mieć coś wspólnego ze środowiskiem osób uprawiających najstarszy zawód świata. Zresztą i jej goście występują w czarnych frakach, niczym na dyplomatycznym przyjęciu... Że zaś i dyrygujący przedstawieniem Zygmunt Latoszewski prowadził ów pierwszy akt „Traviaty” z wytworną powściągliwością, tedy pałacowo-salonowa atmosfera, czy ktoś tego chciał czy nie, została zachowana. / Niewątpliwa zaleta spektaklu to duże sceny zbiorowe w pierwszym akcie oraz w drugiej odsłonie aktu drugiego, z mnogością finezyjnych „ubocznych akcji", w dodatku na tle niezwykle efektownej oprawy scenograficznej. / Bardzo też ładnie i konsekwentnie poprowadzone zostały role głównych bohaterów.