-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Ruch Muzyczny" -
Tytuł
"Holender" w Warszawie -
Data
31.05.1981
-
Treść recenzji
Interesującą, tajemniczą i po trosze niesamowitą postać Holendra stworzył Jerzy Artysz, który ponadto budził uznanie kulturą interpretacji. / Swego rodzaju rewelacją stał się natomiast występujący w tej roli w drugiej obsadzie, obdarzony wspaniałym materiałem głosowym debiutant na stołecznej scenie, Bronisław Pekowski z bydgoskiego Teatru Muzycznego; wolno mieć nadzieję, że z artysty tego wyrośnie nam niebawem autentyczny wagnerowski bas-baryton. Partnerka jego w tej obsadzie, Barbara Zagórzanka, nie rozporządza oczywiście głosem o wagnerowskim typie, jest to jednak głos tak dźwięczny i nośny, tak krystalicznie czysty i pięknie prowadzony, że partii Senty w jej wykonaniu słuchało się ze szczerą satysfakcją, nie odczuwając żadnego niedosytu. / W myśl koncepcji Fischera cała historia z potępionym żeglarzem, któremu wierna miłość kobiety przynieść ma wybawienie, rozgrywa się jedynie w wybujałej imaginacji Senty. / Poszedł ponadto reżyser z modnym ostatnio prądem, każącym przenosić akcję Wagnerowskich oper i dramatów w całości lub częściowo do epoki, w której działał kompozytor, a więc do epoki pary, elektryczności i rozwijającego się kapitalizmu. / Stąd też m.in. Daland z norweskiego żeglarza stał się, jak już wspominaliśmy, zamożnym a chciwym kupcem czy fabrykantem, ciepłe wnętrze jego domu z prządkami przy kołowrotkach przekształciło się w dość obskurną halę w zakładzie powroźniczym, gdzie nie wiadomo dlaczego przebywa Senta i jej piastunka Mary, jeżdżąca nb. z groteskową szybkością na inwalidzkim wózku, zaś marynarską pijatykę w trzecim akcie oświetla girlanda żarówek.