-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Polityka" -
Tytuł
Martwe usta Jochanaana -
Data
13.03.1993
-
Treść recenzji
Żwawy prawie jak królik, o jednej tylko lasce udałem się do Teatru Wielkiego na świeżo wystawiony dramat muzyczny Ryszarda Straussa „Salome". Zaczęło się od tego, żem oczekiwał widowni półpustej, zważywszy na trudną w odbiorze muzykę i tekst niemiecki. Znalazłem się tymczasem - choć to już nie była premiera! - na sali tak pełnej, że zajęte były wszystkie miejsca, do ostatniego balkonu, skąd mało co widać, włącznie. / Inscenizował i dekorował przedstawienie genialny (niechaj usłyszy to słowo!) Andrzej Majewski, przy pomocy reżysera Marka Grzesińskiego. / Im starszy, tym mniej jestem skłonny do krytykowania wykonawców muzyki na estradach i scenach, bo wiem, ile trudu i nadziei kładli w pracę, nim zdecydowali się wystąpić przed publicznością, a to wszystko może zniszczyć krytyk jednym machnięciem pióra, zwłaszcza jeżeli go o parę godzin wcześniej zdradziła żona lub też brzuch rozbolał. Tu jednak nie mogę powstrzymać słów zachwytu dla orkiestry wspaniale prowadzonej przez Andrzeja Straszyńskiego, dla potężnego sopranu dramatycznego Ryszardy Racewicz (Herodiada) i zdobytej na stałe dla Warszawy śpiewaczki ormiańskiej Hasmir Papian (Salome), której nośny, najmuzykalniej liryczny sopran szedł o lepsze z urodą ciała, co pozwoliło tej Salome całkowicie obnażyć się, inaugurując tym samym striptizy na warszawskiej scenie operowej. Szczególnie też podziwiałem Romana Węgrzyna (Herod), który od iluż lat śpiewa trudnym do utrzymania w pełnej formie tenorem dramatycznym, a robi to coraz lepiej! Trójce owej nie ustępował Wiesław Bednarek (baryton w partii i roli św. Jana), zaś w małym chórze Judejczyków wzruszali swą obecnością ongiś pierwsi tenorzy stołecznej opery Bogdan Paprocki i Kazimierz Pustelak. / Krytyka zdziwiona była tym, że w sławnym „Tańcu siedmiu zasłon" spoza jednej z nich - zamiast roznegliżowanej dziewczyny - wyskoczył śliczny nagi chłopiec.