-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Teatr" -
Tytuł
Moniuszce w hołdzie -
Data
01-15.09.1972
-
Treść recenzji
Teatr Wielki zadbał o bardzo staranny dobór realizatorów i wykonawców. Kierownictwo muzyczne spektaklu objął Jan Krenz. Ten fakt nie wymaga właściwie komentarza. Nigdy jeszcze — ani „na żywo", ani na płytach — nie słyszałem tak pięknie wykonanego wstępu. Operowa orkiestra przeszła w tym fragmencie samą siebie (a przecież jest to w tej chwili jeden z najlepszych zespołów orkiestrowych w kraju), a dyrygent potrafił wydobyć niepodejrzewane chyba przez nikogo piękności partytury. / Orkiestrze bardzo dzielnie sekundował chór przygotowany przez Henryka Wojnarowskiego. Głosy były doskonale zestrojone, a partie à capella zespół może uważać za swe najwyższe osiągnięcie. Produkcje solistów stały na znakomitym, dawno nie oglądanym w tej operze poziomie. Wśród najlepszych — choć ustalanie hierarchii osiągnięć jest trudne i chyba niezbyt słuszne — przede wszystkim wymienić należy Bernarda Ładysza, kreującego rolę Skołuby. Jego scena z Józefem Wojdanem (Maciej) była prawdziwym popisem aktorskim, a lubiana przez wszystkich aria o zegarze — klejnotem naszego wykonawstwa wokalnego. Bardzo pięknie śpiewał też dawno nieoglądany w premierowych obsadach Andrzej Hiolski (Miecznik) a także jego dwie córki — Urszula Trawińska-Moroz (Hanna) i Pola Lipińska (Jadwiga) oraz Krystyna Szostek-Radkowa w roli Cześnikowej. (…) Pretensje odnoszą się także w pewnym stopniu do reżysera, Macieja Prusa, choć chyba trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że młody reżyser nie był w stanie bezwzględnie narzucić swojej woli rutynowanym śpiewakom. Ślicznie natomiast zaprojektowane zostały przez Macieja Prusa wszystkie sytuacje, bardzo efektywnie współpracował chór z baletem, przepiękny widowiskowo był cały akt czwarty z kuligiem i wspaniałym mazurem w układzie choreograficznym Witolda Zapały. / W sumie, mimo drobnych mankamentów (zbyt „odrealnione" były moim zdaniem kostiumy męskie — takich mundurów nie nosiła żadna formacja towarzyszy pancernych), „Straszny dwór” jest przedstawieniem bardzo pięknym, najpiękniejszym chyba od czasów premiery „Otella”.