-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Teatr" -
Tytuł
Nareszcie teatr w Teatrze Wielkim -
Data
16-31.05.1969
-
Treść recenzji
W warszawskim przedstawieniu „Otella” nie można rozgraniczać pracy realizatorów. I to jest największy sukces spektaklu, sprawiający, iż należy go uznać nie tylko za wydarzenie operowe, ale w ogóle teatralne. I to w skali całego kraju. Porozumienie pomiędzy dyrygentem i reżyserem jest absolutne i — co ważne — opiera się na bardzo prostych przesłankach: na całkowitej wierności partyturze i lojalności w stosunku do zamysłu autorów. / Jan Krenz nie zrezygnował z żadnej nuty napisanej przez Verdiego. Opracował muzycznie spektakl tak, ze słucha się go z pełnym zafascynowaniem. Świetnie brzmiąca, pełna blasku orkiestra Teatru Wielkiego nie grała tak jeszcze nigdy, nawet w najlepszych swoich czasach. Wszystkie jej grupy zasłużyły na uznanie, ale specjalnie podkreślić należy słynne kontrabasowe solo w akcie czwartym, solo rożka angielskiego, blachę w imitacjach efektów przestrzeni, oraz wiolonczele w akcie pierwszym. / Aleksander Bardini z kolei nie próbował niczego dodawać od siebie, nic też nie tłumaczył — chciałoby się powiedzieć — poza tekstem i muzyką. Tylko niezwykle precyzyjnie, rysunkiem sytuacji, układem scen i prowadzeniem wykonawców, realizował plastyczno-ruchową wykładnię treści, czy może raczej emocji zawartych w partyturze. I jej konstrukcję formalną. / Już od pierwszego akordu orkiestry, od pierwszego obrazu na scenie, przepięknego w swej malarskości, widzowie zostali wciągnięci w krąg spraw rozgrywających się przed ich oczyma. I wywołane pierwszym „uderzeniem" napięcie utrzymane zostało do końca spektaklu. Widowisko, bo mimo kameralnych założeń — poza dwoma właściwie tylko scenami zespołowymi, kapitalnie zresztą rozwiązanymi w ruchu — warszawski „Otello” jest widowiskiem, i to w najlepszym tego słowa znaczeniu, zrealizowane zostało tak wybornie nie tylko dzięki dyrygentowi i reżyserowi. Jest to również zasługą przepięknej, romantycznej w swej monumentalności i stylowej, z nachylonymi po włosku planami, scenografii Andrzeja Majewskiego oraz wszystkich wykonawców, od śpiewaka kreującego postać tytułową aż do anonimowych członków znakomicie przez Józefa Boka przygotowanego chóru, czy uczniów ze szkoły baletowej. (…) Warszawski „Otello” jest przedstawieniem bardzo pięknym. Chciałem je dokładnie opisać, ale — jak mówił Paul Valéry - „trzeba by postradać wszelkie poczucie ścisłości, aby zdefiniować romantyzm". / Jest to pierwsze wielkie widowisko zrealizowane na scenie Teatru Wielkiego, naprawdę godne nazwy tego Teatru.