-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Kultura" -
Tytuł
O operze galant bez galanterii -
Data
12.11.1978
-
Treść recenzji
Sądząc po intensywności oklasków wybuchających wraz z zamykaniem się kurtyny, a odzywających się także w trakcie spektaklu, oraz po znacznej liczbie osób, które po przedstawieniu zechciały osobiście złożyć za kulisami gratulacje jego realizatorom — „Narciso” spodobał się, autorzy i wykonawcy ambitnej realizacji odnieśli sukces. / W kilka dni później „Express Wieczorny” opublikował recenzję Janusza Ekierta. Recenzent stopniuje epitety: zaczyna od stwierdzenia, że premiera „nie udała się”, następnie jej muzyczną stronę ocenia jako „tak nieporadną, że nie osiągnęła nawet przeciętnego poziomu amatorskiego”, i wreszcie formułuje werdykt: „zawstydzająca klęska”. Dowodów ani argumentów nie podaje. / Publikowanie tak ostrego werdyktu o pozorach oceny obiektywnej, werdyktu pozbawionego najkrótszego choćby uzasadnienia i pozostającego w jaskrawej sprzeczności z tym, co prócz mnie widziało, słyszało i czuło kilkaset osób na widowni — uważam za wykroczenie przeciw niepisanym zasadom etyki recenzenckiej. / „Narciso” ze swą konwencjonalną, mitologiczną tematyką i właściwie już rokokową formą mógł się p. Ekiertowi nie podobać, ale z pewnością słowa uznania należały się kierownictwu Teatru Wielkiego, że podjęło ryzyko wystawienia tego utworu i że powierzyło jego realizację dwojgu młodym artystom o mało znanych dotychczas nazwiskach. Ileż to razy narzekano przecież na Teatr, że ogranicza się do ogranego XIX-wiecznego repertuaru oraz że nie nawiązuje żywszej współpracy z młodymi realizatorami. / Nie rozumiem też, jak można było nie dostrzec wielkiego wysiłku artystycznego całej grupy osób związanych z premierą „Narciso”. Pomijam pracę włożoną w przygotowanie partytury, w opracowanie polskiej wersji libretta (z włoskiego przełożyli je Michał Bristiger i Zygmunt Kubiak), czy w zachwycającą scenografię z kostiumami jakby żywcem przeniesionymi z rysunków L. R. Boqueta. Chodzi jednak o muzykę. / Recenzent muzyczny może być ślepy na kolory i nie dostrzegać walorów plastycznych tego widowiska, tak wydatnie podniesionych dzięki stylowemu ruchowi scenicznemu — ale nie powinien być głuchy. Zaś właśnie w ocenie walorów muzycznych tego przedstawienia p. Ekiert po prostu mija się z prawdą. Wyśmienicie, lekko a precyzyjnie grająca orkiestra, piątka śpiewaków (Urszula Trawińska-Moroz, Pola Lipińska, Jerzy Artysz, Kazimierz Pustelak, Kazimierz Dłuha), wybornie pokonująca liczne intonacyjne i rytmiczne zasadzki swoich partii, nienaganna w wirtuozowskich koloraturach i wyrazista w recytatywach, i nade wszystko żywy, radosny puls muzyczny, przenikający całe wykonanie — zasługują po prostu na gorące słowa uznania i podzięki.