-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Kierunki" -
Tytuł
O Verdim i warszawskim "Falstaffie" -
Data
23.02.1975
-
Treść recenzji
Muzyka „Falstaffa” wykonana dostała tak przez solistów, jak chór i orkiestrę, scherzando — takie określenie najtrafniej chyba oddaje charakter ostatniego dzieła Verdiego. Dojrzałość Korda to nie tylko umiejętność wydobycia z partytury i zrealizowania wszystkich niuansów i komediowych „smaczków” dźwiękowych, to również poglądowy pokaz prowadzenia solistów oraz doskonałe dysponowanie dwoma planami muzycznymi — scenicznym i orkiestrowym. Poprowadzenie ostatniej, piekielnie trudnej, finałowej fugi stało się czymś w rodzaju mistrzowskiej legitymacji Korda — dyrygenta operowego. W każdym razie zrozumiałem w tym momencie istotę sukcesów Korda na pierwszej scenie operowej świata — na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera House. / Mieliśmy nie tak dawno premierę „Tannhäusera” i prapremierę polskiego dzieła „Chłopi”, występował już w tym roku na deskach Teatru Wielkiego pierwszy bas świata Mikołaj Giaurow, śpiewała znakomita szwedzka sopranistka Elisabeth Söderström. Bieżący sezon przyniesie nam jeszcze m.in. gościnne występy najsłynniejszej ze słynnych Birgit Nilsson. Teraz podziwialiśmy kunszt Evansa i rezultaty pracy reżyserskiej Reginy Resnik. Kazimierz Kord otworzył listę polskich dyrygentów, którzy choć odnoszą sukcesy za granicą, nie wiadomo dlaczego nie byli zapraszani do współpracy z Teatrem Wielkim. Po Kordzie przygotowywać będą w Warszawie operowe premiery Jan Krenz, Henryk Czyż i Jerzy Semkow. / Jakby nowy wiatr powiał w warszawskim Teatrze Wielkim. Nareszcie!