-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Ruch Muzyczny" -
Tytuł
Opera dla oczu -
Data
17.01.1988
-
Treść recenzji
Spektakl „Bram raju” należy do najciekawszych pozycji w bieżącym repertuarze warszawskiego Teatru Wielkiego. Główną zasługę w tej mierze przypisać trzeba reżyserowi Markowi Grzesińskiemu, a chyba mniejszą - kompozytorce Joannie Bruzdowicz. Nie muzyka jest bowiem podstawową materią gotowego produktu artystycznego, jeno wizja, obraz, ruch sceniczny; nie ona też wydaje się źródłem impulsów dla inscenizatora, ale pierwowzór literacki, dzieło Jerzego Andrzejewskiego. Gdyby jednak trzeba było ograniczyć się do stworzenia scenicznego ekwiwalentu partytury - zdecydowanie kameralnej, powściągliwej, wręcz pokornej wobec tekstu - rezultat byłby o wiele mniej frapujący. / Muzyka Joanny Bruzdowicz dobrze pełni przypisaną jej funkcję: tworzy koloryt, atmosferę, przestrzeń akustyczną i czasowy kształt, puentuje kluczowe momenty akcji, wzmacnia poprzez śpiew ekspresję tekstu. / Monumentalna inscenizacja opery kameralnej? Ta na pozór paradoksalna idea w przypadku „Bram raju”, „long short story" o krucjacie dziecięcej, okazuje się rozwiązaniem wyjątkowo trafnym. By pokazać dzieło Andrzejewskiego, pokazać, nie zaś opowiedzieć, trzeba przestrzeni, rozmachu, tłumu. O ile muzyczny punkt ciężkości spoczywa na statycznych i kameralnych sytuacjach spowiedzi, o tyle interpretacja sceniczna wnosi element dynamizmu i masowości. Ma też ona aspekt - jeśli wolno posłużyć się pojęciem nieco upraszczającym zagadnienie – ilustracyjny: dwustuosobową widownię i dwunastoosobowy zespół instrumentalny umieszczono na scenie obrotowej, która się nie tylko obraca, ale również przesuwa w przód i wstecz tak, że publiczność rozpoczyna swą „podróż" w tyle sceny, przebywa owym dziwnym wehikułem kilkadziesiąt metrów docierając w pobliże otworu scenicznego, wykonuje parę ćwierćobrotów i na koniec powraca do punktu wyjścia. Szkoda, że nie odwożą do domu! Pomysł ten ogromnie sugestywnie „rozbudowuje" przestrzeń wizji inscenizacyjnej. / Ta zaś realizowana jest w postaci obrazów zaprojektowanych z wielkim rozmachem, ulokowanych w rozmaitych punktach przestrzeni: scen z udziałem śpiewaków, tancerzy, chóru, dziecięcego, statystów. Pięcioro śpiewaków (w przedstawieniach 10 grudnia: Jacek Parol, Feliks Gałecki, Wiesław Bednarek, Ewa Czartoryska i Wanda Bargiełowska) kreuje metaforyczne role Aniołów, reprezentujących piątkę inicjatorów krucjaty, połączonych ze sobą więzami mrocznej namiętności i niespełnionej miłości; ich głosami Robert, Maud, Blanka, Aleksy i Jakub spowia¬dają się przed wędrownym Mnichem (Edmund Kossowski). / „Realistyczne" postacie owej piątki kreowane są przez młodziutkich tancerzy, uczniów Państwowej Średniej Szkoły Baletowej. Swoje zadania aktorsko-baletowe wykonują z wzruszającym, na wpół dziecięcym jeszcze wdziękiem i z wielkim przejęciem. / Bez wątpienia spektakl stanowi ukoronowanie dotychczasowych prac Marka Grzesińskiego, jest przemyślany w najdrobniejszych szczegółach, istotnie czuje się, że wizja sceniczna nie została wygenerowana „ad hoc”, ale kształtowała się i klarowała przez wiele lat. Muzyki można przy tym prawie nie zauważyć. Ale przecież trudno też nie zauważyć, że i ona współtworzy ów świetny spektakl.