-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Kultura" -
Tytuł
Operowe przyjemności -
Data
08.07.1987
-
Treść recenzji
W ostatnich dniach maja Teatr Wielki wystąpił z premierą opery Rainera Kunada „Mistrz i Małgorzata” wedle powszechnie znanej powieści Bułhakowa. Libretto spłaszczyło i uprościło konflikty, motywacja działań postaci nie zawsze jest jasna, w tekście zjawiają się od czasu do czasu przeraźliwe banały. Ale to pewnie jest ceną którą trzeba było zapłacić, jeśli chciało się „Mistrza i Małgorzatę" przenieść na operową scenę. Jak mówiliśmy, muzykę można zaakceptować: nie jest natrętnie awangardowa (jeśli w ogóle...), zawiera parę bardzo efektownych fragmentów (duet dwóch pań z kremem, polonez na balu u szatana....), miejscami jest nawet złośliwa, co przedstawieniu dodaje pikanterii. / Kierownictwo muzyczne Roberta Satanowskiego należy ocenić bardzo wysoko: odnosiło się wrażenie, że praca nad partyturą sprawiła mu przyjemność i satysfakcję i że umiał przekazać to także całemu zespołowi. Kompozytor powinien być mu rzeczywiście wdzięczny. Soliści: bardzo udana tytułowa rola Jadwigi Stępień, mocnej i zdecydowanej Małgorzaty (bohaterskie śpiewanie w powietrzu, coś pięknego!) także w scenicznym traktowaniu roli. Krzysztof Szmyt starał się bardzo, by swemu mazgającemu się i popłakującemu bohaterowi, którego kobieta musi nieustannie prowadzić za rączkę, nadać efektywny obraz wokalny, śpiewał mądrze i kunsztownie. Trójka pomocników Wolanda miała świetne skomponowane role i zrealizowała je znakomicie: p. Ciopińska odkryła nowe karty swego talentu jako uwodzicielska Hella, p. Bednarek powinien objąć główną rolę w „Kotach" Webbera, jeśli tylko będą u nas wystawiane, p. Parol był komiczny i groźny zarazem jako Fagot.