-
Autor
-
Tytuł czasopisma
recenzja radiowa -
Tytuł
Premiera "Tanhäusera" w Teatrze Wielkim w Warszawie
-
Treść recenzji
Była to premiera przede wszystkim bardzo potrzebna. Z dwóch powodów: po pierwsze, nie można dziś sobie wyobrazić naprawdę wielkiego teatru operowego bez Wagnera, jego dzieła bowiem mają znaczenie fundamentalne dla rozwoju tego gatunku zarówno w warstwie historycznej, jak i estetycznej. Po drugie: nie można pozbawiać publiczności możności poznania tych szczytów muzyki XIX wieku, zwłaszcza dziś, kiedy ucichły już spory na temat Wagnera pozamuzycznej natury. (…) Warszawską, niedzielną premierę należy oceniać z punktu widzenia aktualnych, raczej dość słabych możliwości wokalno-technicznych i głosowych naszych śpiewaków. Wiadomo, że partia Tannhäusera wymaga obsady tenora bohaterskiego, i że jest piekielnie trudna. W tej sytuacji winniśmy wdzięczność Romanowi Węgrzynowi, który podjął się tego zadania przekraczającego jego siły - w trakcie przedstawienia starannie oszczędzane dla kulminacyjnej sceny w III akcie, którą rzeczywiście odśpiewał znakomicie. / Jednak prawdziwą królową niedzielnej premiery była Hanna Lisowska kreująca rolę Elżbiety. Interpretacją wokalną, techniką śpiewu i samym głosem wielkiej piękności górowała zdecydowanie, czyniąc niejako swą rolę dominującą w całym dramacie. Na wielką pochwałę zasłużył sobie także Jerzy Ostapiuk w roli Landgrafa, a prawdziwym zaskoczeniem był solowy popis Barbary Wysokińskiej, członkini Centralnego Zespołu Artystycznego ZHP - w roli pastuszka, którą to rolę odegrała z wielkim zacięciem aktorskim, a odśpiewała z niebywałym wdziękiem i wyjątkową czystością intonacji. / Do realizacji Tannhäusera dyrekcja Teatru Wielkiego zaprosiła reżysera wiedeńskiej Volsoper dr Otto Fritza, który ustawił przedstawienie bez zarzutu, przemyślawszy każdy, nawet najdrobniejszy gest, oraz Annelies Corrodi, scenografkę szwajcarską, specjalizującą się w dekoracji świetlnej działającej na zasadzie gigantycznych przeźroczy czy slajdów rzucanych na horyzont lub dekoracje przy zastosowaniu ogromnej siły światła. (…) Przechodząc zaś do samej muzyki: byłem pełen podziwu dla znakomitych chórów zarówno Teatru Wielkiego, jak i Centralnych Zespołów Artystycznych Domu Wojska i Harcerstwa Polskiego. Śpiewały one wspaniale, dając znakomitą oprawę brzmieniową orkiestrze, do której również nie mogę mieć najmniejszych nawet zastrzeżeń. Ten zespół, który niekiedy potrafi grać jak prowincjonalna kapela, tutaj spisał się wręcz nadzwyczajnie. To była prawdziwie europejska orkiestra. Wielka w tym zasługa dyrygenta Antoniego Wicherka, który potrafił w ogóle całe przedstawienie ująć muzycznie w zwartą, logiczną i piękną całość. (…) Witold Gruca zaprojektował również bardzo kunsztowną choreografię, a partnerował mu w tym, bezbłędnie operując pozostałymi efektami świetlnymi Jerzy Bojar.