-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Express Wieczorny" -
Tytuł
Raj utracony -
Data
24.11.1993
-
Treść recenzji
Za kanwę dzieła posłużyły fragmenty eposu „Raj utracony” Johna Miltona. / Penderecki ujął ten dramat w formę mającą coś z barokowego oratorium i coś z barokowej opery. Kontrapunkt, głosy splatające się jak warkocze, pełna półtonów melodia instrumentalna i wokalna, cytaty z "Pasji św. Jana" Bacha, ze wstępu do „Lohengrina" Wagnera, z archaicznej sekwencji żałobnej „Dies irae", zakończenie w D-dur - to wszystko przed 15 laty było nowością w jego twórczości. Tak jak „Pasja " była bliska oratorium Bacha, „Raj utracony" ze swoimi motywami i atmosferą jest indywidualną i oryginalną repliką wagnerowskiego dramatu muzycznego. / Kiedy po prologu podniosła się kurtyna i zerwały oklaski, można było pomyśleć, że to barbarzyństwo zagłuszać pełną finezji brzmieniowych muzykę. Ale te oklaski były przeznaczone dla Andrzeja Majewskiego, który jest jedną z największych gwiazd światowej scenografii i „Raj utracony" to potwierdził. / Piekło rozbrzmiewa uwodzicielskim czarem muzyki, są tu organy, organista szaleje na klawiaturze. Szatan i jego przywódcy przywdziali fraki eleganckich dżentelmenów, którzy - jak zarząd jakiegoś koncernu albo zgromadzenie polityków - radzą nad losami świata. Muskulatura Andrzeja Marka Stasiewicza w pantomimicznej roli Adama i jego ewolucje (choreografia - Emil Wesołowski) stwarzają złudzenie, że ożył fresk Michała Anioła. Gryzące i nastrojowe aluzje, symbole, metafory nie zawsze są czytelne, oryginalne, przekonujące, ale to nie ma znaczenia. Od czasów Wielanda Wagnera rusztowanie symboli na scenie nie ma być szczegółowym komentarzem akcji. Ma tworzyć atmosferę i to jest jego najważniejsze zadanie. / Po przedstawieniach „Raju utraconego" w Chicago, Mediolanie, Stuttgarcie, warszawską inscenizację (Marek Weiss-Grzesiński) trzeba uznać za najciekawszą i najpiękniejszą.