-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Kurier Polski" -
Tytuł
Rozpoczęto "Strasznym dworem" -
Data
22.11.1965
-
Treść recenzji
Ocalały fronton corrazziański i wspaniale przebudowany gmach Teatru Wielkiego, przekształcony na nowoczesny teatr operowy, to symbol połączenia starego z nowym. Z pewnością do rangi tego symbolu urasta również wybranie na inaugurację arcydzieła Stanisława Moniuszki, „Strasznego dworu”. / Na uroczystości otwarcia pierwszego sezonu operowego były same nowości: nowy gmach, nowa inscenizacja, Witold Rowicki w nowej roli dyrygenta operowego. Tylko Moniuszko pozostał ten sam, gdyż tym razem nikt na szczęście nie próbował odczytywać go na nowo. / Tyle było emocji, tyle powodów do obaw, tyle do ostatniej chwili docierało złośliwych plotek. Muszę przyznać, że czuję wciąż rosnący optymizm. Gmach jest piękny, z prawdziwą przyjemnością, nie zaglądając na razie do tzw. zaplecza, chodzi się w antraktach po wszystkich jego zakamarkach. Strona muzyczna premiery budzić może tylko uznanie. Rzeczywiście trochę gorzej jest z akustyką: odniosłem wrażenie, że sporo było brzmień jakby przytłumionych, niektórzy z wykonawców starali się natężać głos, w czym też, być może, „dopomagała" im premierowa trema. Pocieszamy się, że z akustyką wnętrza jest jak — proszę darować porównanie — z nowym obuwiem: musi się dopasować. / Do moniuszkowskiej partytury odniesiono się z całym pietyzmem. Reżyseria ani przez chwilę nie przeszkadzała. Jeśli chodzi o scenografię — ta, mnie przynajmniej, zaskakiwała. I tak, gdyby nie polski, orzeł, to w prologu nie rozpoznałbym ze strojów ani kraju, ani epoki. Pałacowe wnętrza nie pasowały do „cichego domku modrzewiowego", ani nawet do „domku" Miecznika. To dobrze, że w Teatrze Wielkim nie ma żadnych szablonów, żadnych schematów! Zaskakujcie nas, wywołujcie zachwyty jednych i oburzenie drugich. Byle tylko, tak jak stwierdziliśmy to z uznaniem na premierze „Strasznego dworu", w waszych koncepcjach i w ich realizacji nadal nie było nic przypadkowego.