-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Życie Warszawy" -
Tytuł
Scena czy arena? -
Data
19.11.2001
-
Treść recenzji
Kolejne przedsięwzięcie Teatru Wielkiego z pogranicza opery jest raczej udane. Nie ma mowy o wielkim spektaklu czy oczyszczającym moralitecie, ale kto powiedział, że sztuka musi być za każdym razem wielka? Może wystarczy, by była po prostu ciekawa? / Oryginalność też jakby niepierwszej wody, bo poniekąd ekspresjonistyczne kukły w charakterze głównego elementu scenografii, mężczyźni grający kobiety czy scena przypominająca cyrkową arenę (notabene spektakl w całości odbywa się właśnie na gigantycznej scenie Teatru Wielkiego, na której umieszczono wykonawców i publiczność) - to wszystko już gdzieś było. / No i co z tego? / Z pewnością sceniczny efekt jest interesujący. W olbrzymiej części dzięki grającej role Anny „narratorki" Krystynie Jandzie. / Janda ma taką charyzmę, że usprawiedliwia problemy wokalne, które aktorka ma. / Niby nic nie robi, a chce się ją oglądać. Niby nie śpiewa poprawnie, a chce się jej słuchać. / A jest jeszcze rewelacyjna „zbiorowa” rola rodziny głównej bohaterki: obłudna Matka (świetny Czesław Gałka), knajaccy bracia (Krzysztof Szmyt z bardzo dobrą „solówką" i Jacek Parol) i takiż Ojciec (Ryszard Cieśla) - świetnie zestrojony kwartet! / Jest wreszcie świetna orkiestra prowadzona z podziwu godnym wyczuciem i precyzją jednocześnie przez Tomasza Bugaja.