-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Szpilki" -
Tytuł
Śmiech w Teatrze Wielkim -
Data
15.02.1992
-
Treść recenzji
Gdy Stach, bohater „Krakowiaków i Górali" na scenie warszawskiego Teatru Wielkiego pokazuje się nago, zasłania kwiatem słonecznika fragment anatomii, uważany za wstydliwy. Podczas premierowego przedstawienia dwie młode damy na widowni miały wątpliwości czy słonecznik był taki duży, czy śpiewak Teatru Wielkiego niewiele miał do ukrycia. W scenariuszu Wojciecha Bogusławskiego tego nie ma. Takie gagi wymyślił reżyser, Krzysztof Kolberger, który efektownie przybliżył ten zabytkowy wodewil narodowy do dzisiejszego poczucia humoru. Wodewil jest gatunkiem, w którym aktorzy próbują śpiewać, a śpiewacy próbują być aktorami, co już przed dwustu laty wystarczało, by wywołać śmiech na widowni. / Dziś magnesem przyciągającym publiczność do Teatru Wielkiego są w tym przedstawieniu kwestie, które brzmią jak polityczne aluzje do naszych czasów i fascynujące muzeum sławy na scenie: Bogdan Paprocki, Andrzej Hiolski, Bernard Ładysz, Barbara Zagórzanka. Na bis bohaterowie śpiewają kuplety, napisane przez Wojciecha Młynarskiego. Śpiewa nawet dyrygent, Maciej Niesiołowski: "Ja - kapeli tej dyrygent nieźle się napocę, / ale u mnie gra przynajmniej muzyków sto procent. / Żal mi tego dyrygenta co grać pięknie zechce, / gdy mu gra czterdzieści procent, a sześćdziesiąt nie chce."