-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Rzeczpospolita" -
Tytuł
Taniec śmierci -
Data
25.09.1988
-
Treść recenzji
Wystawienie „Czarnej maski" w warszawskim Teatrze Wielkim reklamowano jako pierwszą inscenizację z polskim tekstem w tłumaczeniu Antoniego Libery i Janusza Szpotańskiego. Nie to się wszakże liczy. / Jeśli warto zapamiętać tę premierę, to przede wszystkim dlatego, iż potwierdza ona, że rzeczywiście obcujemy z dziełem niezwykłym. / Twórcy warszawskiej inscenizacji kreślą wizję zagłady, wysnuwając ją z faktu, iż akcja „Czarnej maski" rozgrywa się po wyniszczającej wojnie trzydziestoletniej, której echa obecne są w tekście dramatu. / Reżyser Albert Andre Lheureux nie interesuje się tak szczegółowo każdą z postaci. Są one dla niego tylko pewnymi symbolami współtworzącymi określoną wizję. Bo tak naprawdę „Czarna maska" jest wielkim tańcem śmierci prowadzącym wszystkich jego uczestników do nieuchronnego kresu. / W takiej interpretacji gubi się dbałość o szczegóły, o narastanie napięcia, gdyż to, co nieuniknione, zostało już przedstawione w pierwszych scenach. W tym domu ludzi skazanych na zagładę, w tym domu - labiryncie, którego ściany układają się ciągle w nowe, tajemnicze konfiguracje, zatriumfować może tylko śmierć. Taki sposób odczytania „Czarnej maski" daje natomiast możliwość oszołomienia widza bogactwem inscenizacyjnym. I trzeba przyznać, że rozpad domu burmistrza następuje w sposób niesłychanie efektowny, a obłąkańczy taniec śmierci nabiera niebywałego rozmachu aż do apokaliptycznego finału. / Rzeczywistym współautorem spektaklu stał się, obok reżysera, scenograf Andrzej Majewski, nie po raz pierwszy wyczarowujący na scenie Teatru Wielkiego świat tak wspaniały. Ten barokowy przepych pomysłów, do którego także upoważnia XVII-wieczne tło opery, sprzyja niewątpliwie percepcji dzieła, może uczynić je atrakcyjnym nawet dla widza średnio obeznanego ze współczesną operą, niekiedy wszakże przytłacza muzykę. / W najtrudniejszej roli znaleźli się natomiast śpiewacy, traktowani tylko jako jeden z elementów spektaklu miedzy potężnie, wręcz monumentalnie brzmiącą orkiestrą i chórem a obrazami scenicznymi. Stworzyli jednak zespół bardzo wyrównany, co już jest sukcesem w operze operującej tak często scenami ansamblowymi. Szczególnie wyróżniał się Jacek Parol - Jedidja Potter, Roman Węgrzyn - burmistrz Schuller, Jerzy Artysz - kupiec Perl, a zwłaszcza Elżbieta Hoff, dla której interpretacja bardzo trudnej roli Benigny stanowi z pewnością jedną z ważniejszych osiągnięć w jej karierze artystycznej.