-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Odrodzenie" -
Tytuł
Traviata -
Data
08.05.1987
-
Treść recenzji
Wypunktujmy trzy elementy najistotniejsze dla sukcesu przedstawienia: / 1. Zygmunt Latoszewski zinterpretował partyturę Verdiego, jak chyba nikt przedtem w Warszawie. Poziom dynamiki został chyba a priori zredukowany o jeden stopień, a instrumentom blaszanym zagrożono zapewne obcięciem premii za wszelkie dęte ekscesy. Kwintetowi kazano wibrować i dbać przez cały czas o dźwięk. W efekcie orkiestra tak doskonale stapia się z głosami wokalnymi, iż przestajemy odbierać muzykę w dwóch planach. Tworzy się doskonała jedność. Podobnie bez niepotrzebnych afektacji poprowadzeni zostali wokaliści i chór, a śpiew oczyszczony z manier, łkań i belcantowych sztuczek zabrzmiał prawdziwiej i bardziej przejmująco. / 2. Marek Grzesiński sięgnął po następny stopień budowania teatru w operze, stopień chyba najtrudniejszy - operę późnoromantyczną. Udaje się mu już po części odnajdywać i wymyślać znaki i struktury tworzące adekwatny dla tych pretensjonalnych partytur język sceniczny. Język w równym stopniu oparty o wymiar intelektualny, jak emocjonalny. / 3. Nareszcie dobrano trójkę wykonawców godnych partnerowania sobie: Zdzisława Donat - Violetta, Stanisław Kowalski - Alfred, Jerzy Artysz - ojciec Alfreda. Jeśli będą obsadzani razem w kolejnych przedstawieniach wszystko będzie dobrze.