-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Teatr" -
Tytuł
U źródeł współczesnego teatru muzycznego -
Data
01-15.02.1973
-
Treść recenzji
Borys Godunow nie jest typową operą, ale może tym bardziej prowokuje realizujących go artystów do własnego spojrzenia, do własnych interpretacji. / Pierwszą jego instrumentację opracował Mikołaj Rimski-Korsakow, a inną wersję — już w naszych czasach — przygotował Dymitr Szostakowicz. Chęci osobistej ingerencji w partyturę nie oparł się także Jan Krenz. We własnej redakcji wykorzystał wszystkie trzy instrumentacje wspomnianych kompozytorów i wersję autorską Musorgskiego. Powodował się chęcią dochowania maksymalnej wierności oryginałowi przy jednoczesnym osiągnięciu jak największej monumentalności i współczesności dzieła, a także względami praktycznymi, pozwalającymi w przyszłości zapraszać do wykonania partii tytułowej wielkich śpiewaków zagranicznych. Dlatego w kameralnej i intymnej scenie w klasztorze słuchamy wersji Musorgskiego, w scenach koronacji i śmierci Borysa — wersji Rimskiego-Korsakowa (najbardziej zresztą na świecie popularnej), a w scenach pozostałych wersji Szostakowicza. Również układ poszczególnych scen, jak klamrą spiętych obrazami, w których bohaterem jest lud, skonstruowanych tak, że widz łatwo może zauważyć krzyżujące się wątki, jest logiczny i czytelny. / Efekt tych zabiegów jest kapitalny: przedstawienie jest monumentalne na miarę Teatru Wielkiego, a jednocześnie niezwykle intymne, jakby osobiście przemawiające do każdego widza; jest bardzo rosyjskie w atmosferze, a jednocześnie bardzo współczesne; jest rzeczywiście wielkim teatrem. / Niezbyt udanym i chyba zbędnym pomysłem wydaje mi się jedynie wjazd zwycięskiego Dymitra na koniu. Strach ogłuszonego muzyką rumaka, który na domiar złego musi chodzić po schodach, do czego przecież nie jest przyzwyczajony, oraz przerażenie kurczowo trzymającego się grzywy Bohdana Paprockiego wywołują efekt humorystyczny, choć chwila jest raczej ponura.