-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Polityka" -
Tytuł
Zbrodnia w Narodowym -
Data
24.01.1998
-
Treść recenzji
Równie głupiego, bezczelnego, obraźliwego dla narodu przedstawienia, jak świeży „Straszny Dwór" Moniuszki w Teatrze Narodowym, jeszczem za mego bardzo długiego życia nie oglądał. A widziałem - z wyjątkiem prapremiery w roku 1865 - wszystkie jego dziesięć inscenizacji, od 1916 roku, aż po obecną ze stycznia 1998. / O ile wnętrze - a raczej jego brak - dworku braci-rycerzy przypominało szkielet wypalonej chałupy chłopskiej, o tyle bogaty (zgodnie z odwieczną tradycją) dwór w Kalimowie pokazano nam jako posępną kazamatę więzienną, może i antyczne to wszystko, gdyby Zbigniew i Miecznik nie byli wożeni na najnowszych, zapewne z USA sprowadzonych wózkach dla inwalidów. / W tej samej chwili, gdy Miecznik oddaje ręce córek Stefanowi i Zbigniewowi, z rzutnika filmowego zaczyna mknąć nasza kawaleria z lat dwudziestych i nawet ukazuje się twarz Marszałka Piłsudskiego, po czym zamyka całość statysta, co wchodzi z lewa na scenę z biało-czerwona opaską powstańczą AK na ramieniu. / Jeśliby chodziło reżyserowi Andrzejowi Żuławskiemu o syntezę dziejów Polski, to - niepełna, gdyż ani na chwilę nie pokazał się duch Chrobrego czy Batorego. Raczej był to niesłychanej szpetoty - jakby zadeklamował Gałczyński - „sen wariata śniony nieprzytomnie", za cenę zniszczenia czołowego, narodowego operowego arcydzieła polskiego. / Gdybym był ministrem Kultury, natychmiast rozkazałbym zdjęcie ohydnego spektaklu z repertuaru Wielkiej Sceny. Uważam za swój moralny obowiązek zwrócenie uwagi Pani Wnuk-Nazarowej, że usunięciem dopiero teraz kierownictwa sceny dano czas na zniszczenie najpierw „Harnasi", a teraz „Strasznego Dworu".