-
Biographical note
Krzysztof Szmyt, śpiewak – tenor. Mieszkając w niewielkiej miejscowości pod Poznaniem, przypadkiem dowiedział się o naborze śpiewających chłopców do chóru Jerzego Kurczewskiego. Zgłosił się i został przyjęty do II klasy jedynej w Polsce muzycznej szkoły chóralnej. Dla ośmioletniego malca stanowiło to wielkie przeżycie. W pierwszym koncercie, w jakim uczestniczył, śpiewał z chórem w Pasji św. Jana Bacha. Już wtedy wiedział, że będzie chciał to robić też w przyszłości. W świat muzyki wprowadził go zatem Bach. Później dzięki stypendium rządu austriackiego wyspecjalizował się w Musikhochschule w Wiedniu w wykonawstwie muzyki Bacha i często koncertował z takim repertuarem.
Studiował w warszawskiej Akademii Muzycznej u Marii Halfterowej, umiejętności wokalne doskonalił u Kazimierza Pustelaka, wieloletniego solisty Teatru Wielkiego. Podjął wówczas współpracę z zespołem Fistulatores et Tubicinatores Varsovienses Kazimierza Piwkowskiego i pojechał na festiwal muzyki dawnej do Innsbrucku w Austrii. Po koncercie zaproponowano mu uczestnictwo w kursie pod kierunkiem René Jacobsa. Poznał tam tajniki technik barokowego śpiewu. Miał 25 lat, gdy po koncercie z utworami Sigismonda d’Indii, Monteverdiego, Bacha i Purcella we foyer Teatru Wielkiego (1982) otrzymał recenzję, jaką mało który artysta może się poszczycić. Nieskory do pochwał Władysław Malinowski nazwał jego występ „wydarzeniem wybitnym, jeśli nie sensacyjnym” i opiewał tenorowy głos Szmyta, „lekki, sprężysty, o jasnej, szlachetnej barwie i znacznej skali, zaostrzony wyraz dramatyczny jego interpretacji, specjalny gatunek dźwięku i dynamiki, żar wydobywanych fraz, liczne figury ozdobne oddawane z naturalnością, i znakomicie uchwycony styl”. To poczucie stylu pozostało mocną stroną jego wokalnego kunsztu. Był już wtedy solistą Teatru Wielkiego.
Po studenckim przedstawieniu Cosí fan tutte Mozarta, w którym wykonywał partię Ferranda, ówczesny dyrektor Robert Satanowski przyjął na staż czworo młodych śpiewaków, w tym Szmyta. Choć obsadzany początkowo w drobniejszych rolach, Szmyt od razu tam zaistniał, nie tylko dzięki serii znakomitych koncertów muzyki dawnej w operowym foyer. Ariettę Arlekina w Mandragorze Szymanowskiego (1982) śpiewał zza kulis – był w tym nieporównany. Miękkim tanecznym ruchem w roli Apolla-Dziwnego Kelnera określał nastrój Inge Bartsch Czyża (1982). Jego lament Jurodiwego „Biada ci, biada, nieszczęsny narodzie” w Borysie Godunowie Musorgskiego (1983) zagarniał całą ogromną przestrzeń teatru. Jako żarliwy prorok Daniel o ufnych okrągłych oczach stworzył kreację w średniowiecznej „grze” Ludus Danielis (1984). Jednocześnie występował w operach Mozarta i Rossiniego jako Belmonte (Uprowadzenie z seraju) i Tamino (Czarodziejski flet), Almaviva (Cyrulik sewilski) i Lindoro (Włoszka w Algierze). W Mistrzu i Małgorzacie współczesnego kompozytora niemieckiego Rainera Kunada (1987) śpiewał Mistrza. Przedstawienie, w którym reżyser MarekWeiss-Grzesiński eksponował atmosferę i treść dzieła Bułhakowa, dzięki satelitarnej transmisji przez telewizję RFN zyskało szeroki rezonans w Europie. Szmyt grał też sfrustrowanego organistę Hadanka w Czarnej masce Pendereckiego (1988).
Bywalcy stołecznego Teatru Wielkiego mieli możność widzieć i słyszeć Szmyta w tytułowych rolach Händlowskiego Xerxesa i Brittenowskiego Alberta Herringa, jako księcia Don Ramira w Rossiniowskim Kopciuszku i Narrabotha w Salome Straussa, nie mówiąc o klasycznych dla lżejszych tenorów wcieleniach scenicznych, takich jak Edrisi (Król Roger Szymanowskiego), czy charakterystycznych jak Damazy (Straszny dwór Moniuszki) i Monsieur Triquet (Eugeniusz Oniegin Czajkowskiego). W Bramach raju Bruzdowicz w nagłym zastępstwie musiał szybko przygotować karkołomną partię Anioła Jakuba – zaśpiewał ją tylko raz. Szmyt ma dar scenicznej obecności, w operze interesuje go teatr.
Na konkursach w Polsce (1979, 1983) i w Wiedniu (1986) uzyskiwał nagrody za znakomite interpretacje pieśni. Był laureatem II nagrody na Konkursie Mozartowskim w Salzburgu (1988), a na konkursie dla śpiewaków operowych Belvedere w Wiedniu (1990) otrzymał nagrodę Opery Praskiej oraz Bessische Rundfunk we Frankurcie nad Menem. Jego muzykalność, ujawniana w szerokim repertuarze oratoryjnym, budziła zachwyt krytyków. Nadal występuje na scenie Teatru Wielkiego.