-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Express Wieczorny" -
Tytuł
Elektra -
Data
17.01.1971
-
Treść recenzji
Wystawiając "Elektrę" Jan Krenz wypełnił lukę w historii naszego teatru operowego. W tym przedsięwzięciu było tyle ambicji, co ryzyka. Z powodu wyjątkowych trudności i problemów niewiele teatrów operowych na świecie ma w repertuarze "Elektrę". (…) Pierwszy zdobył publiczność świetnym efektem scenograf Andrzej Majewski. Ściana jego kurtyny rozpoczyna przedstawienie, rozpadając się nagle na strzępy. Takie przynajmniej robi wrażenie, choć rozpada się tylko na dwie nieregularne części, z których jedna ucieka w górę, a druga zapada się pod ziemię. Wyłaniające się spoza nich elementy przypominają jednak fragmenty kurtyny, zawisłe w powietrzu i rozrzucone na podeście. / Aleksander Bardini skupił uwagę na przekonywającym i zróżnicowanym nakreśleniu charakterów żywych ludzi z tragicznym obciążeniem świadomości, ale pozostawił też pewien margines, pozwalający traktować postacie jako psychologiczne symbole. / Dyrygent jakby rozplatał misternie nagromadzone wątki instrumentalne, pod jego batutą ich rysunek stał się czytelny, a giętkością wijących się arabesek dźwiękowych i wydłużoną gradacją barw przypominał perskie kobierce. Gra orkiestry jest jedną z najmocniejszych stron tej premiery. Wszyscy śpiewacy zrobili bardzo dużo dla powodzenia tej premiery i wzbudzili wielki szacunek. Zaskakującym odkryciem jest Hanna Lisowska, która ukazała wielkie możliwości swego głosu, trafną postać stworzyła Krystyna Szostek-Radkowa, ale najważniejsze, największe i najtrudniejsze zadanie miała Hanna Rumowska, która wyszła zwycięsko z tego sportowego niemal wyczynu. W ciągu całego przedstawienia dała wiele powodów do zachwytu, a jej głos zachował do końca świeżość i moc.