-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Życie Literackie" -
Tytuł
Operowy rachunek sumienia -
Data
26.03.1972
-
Treść recenzji
Mamy wreszcie Monteverdiego i to „Koronację Poppei”, dzieło, które zapoczątkowało literaturę operową w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. / Warszawski spektakl przyjęto z należnym, jak na polską prapremierę takiego dzieła, szacunkiem i entuzjazmem. Nawet krytycy teatralni, którzy dotychczas nie zajmowali się operą, pisali o tym przedstawieniu jak o ożywczej kąpieli. / Rzeczywiście zrobiono wszystko, aby ukazać „Koronację” w jak najatrakcyjniejszej postaci, aby odświeżyć i otrzepać z kurzu, aby „przybliżyć” Monteverdiego do wielotysięcznej publiczności, zwożonej pracowicie autokarami co wieczór dla zapełnienia gigantycznej widowni Teatrze Wielkiego. Były zatem i bardzo piękne barokowe chmury błyszczące w świetle reflektorów, i wspaniałe zasłony podnoszone i opuszczane na oczach widzów, i pląsy młodych ulubieńców Nerona, i zwiewne błękitne woale, którymi owijano Senekę udającego się do kąpieli w celach samobójczych, i wreszcie końcowy duet Nerona i Poppei, ustawiony w stylu dobrej wiedeńskiej operetki... Nie było tylko Monteverdiego... Ale nie bądźmy niesprawiedliwi: był... Zdarzały się całe duże sceny, w których muzyka jaśniała pełnym blaskiem, ruch sceniczny przebiegał w zgodzie z jej duchem; zdarzało się to wtedy, gdy śpiewali aktorzy tej miary co Krystyna Szostek-Radkowa, Jerzy Artysz, Edmund Kossowski.