-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Polityka" -
Tytuł
Trzeci pan R. -
Data
13.07.1974
-
Treść recenzji
Co tu gadać: wszyscy w Teatrze Wielkim przyczynili się do powodzenia opery takiego, jakie w ogóle było możliwe. Andrzej Sadowski zaprojektował tylko jeden jak gdyby stelaż dekoracyjny — unoszącą się pod górę wklęsłą nieckę ziemną, która zajmuje całą scenę, a za swym wrębem pozwala domyślać się dalszych odległych horyzontów. I ta jedyna niecka, w miarę rozwoju akcji i upływu czasu, przebierana jest z jednej pory roku na drugą: z burych jesiennych skib w biel zimy, potem w zieleń wiosenną i złoto lata: tak właśnie jak to się dzieje w Reymontowej powieści. / W ładne kostiumy ubranych przez Zofię Wierchowicz mieszkańców wsi doskonale roztańczył Witold Gruca, za co w scenie weselnej miał osobne brawa przy otwartej kurtynie. Doświadczona w reżyserowaniu muzycznych widowisk Danuta Baduszkowa nie tylko świetnie ustawiła sceny zbiorowe, jak gdyby wmalowując je w pejzaż zdolnym pędzlem, ale przede wszystkim nieomylnie poszczególne obsadziła role, stworzyła szereg autentycznych ludzkich typów, kazała śpiewakom wyjść ze sztampy operowej - i poruszać się na wzór aktorów dramatu. / Włodzimierz Denysenko był należycie porywczym i pohukliwym Boryną; Bożena Batley-Sieradzka zarówno dzięki pięknemu głosowi, jak i urodzie pozwalała uwierzyć w swą złowieszcza rolę wsiowej jawnogrzesznicy. / Nie zaglądałem do partytury Rudzińskiego, sądząc aliści po sprawnym zgraniu fosy orkiestrowej z solistami i chórem, po chyba możliwie najlepszym brzmieniu tej nie najlepszej muzyki wnioskuję, że kompozytor winien wdzięczność za artystyczny wysiłek dyrygentowi Antoniemu Wicherkowi, odpowiedzialnemu za cały muzyczny kształt widowiska.