-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Ruch Muzyczny" -
Tytuł
Uwagi na marginesie polskiej prapremiery "L'incoronazione di Poppea" Monteverdiego -
Data
15.11.1971
-
Treść recenzji
W „Koronacji” tonacją zasadniczą jest – zrealizowany w zakończeniu – zamiar Poppei owładnięcia Neronem do tego stopnia, by ten w zaślepieniu erotycznym ułatwił jej wejście na piedestał tronu Cesarstwa Rzymskiego. / Walka Poppei Słonickiej jest bardziej desperacka, bardziej zacięta, bardziej poważna. Nieman nie przewiduje przegranej; Słonicka zdaje się uświadamiać sobie, ile może ją kosztować klęska. Nieman stara się zachować pozory. Gdy dociera do niej wieść, że Seneka wykonał cesarski rozkaz, mimo woli wzdryga się, jest przez moment oszołomiona. Przecież ona tylko napomknęła Neronowi, że „ludzie mówią o tym, że to właśnie Seneka rządzi Rzymem, że Neron tylko wykonuje jego rozkazy. To niebezpieczny człowiek!". Tak niewiele powiedziała, a tu nagle nie ma go wśród żywych. Poppei-Słonickiej w tym momencie nie drgnął ani jeden muskuł. Po prostu stało się, co stać się miało. Obu koncepcjom aktorskim idzie w sukurs sposób śpiewu: u Nieman lekki, jakby pogodny; u Słonickiej silny, dramatyczny. U Nieman wycyzelowany w niuansach jak delikatna koronka; u Słonickiej zarysowany z szerokim rozmachem — jak fresk. Słonicka jest w swym śpiewie może bardziej tradycyjna, nieco XIX-wieczna; Nieman — bardziej nowoczesna, przez swą prostotę chyba bliższa ideałowi Monteverdiego. / Słowom wielkiego uznania za podjęcie tak ambitnego i odpowiedzialnego zadania, jakim było muzyczne przygotowanie opery, nie mogą towarzyszyć aplauzy za sposób dyrygowania Zygmunta Latoszewskiego, w wyniku którego dochodzi do ciągłych nieporozumień natury rytmicznej pomiędzy śpiewakami a zespołem akompaniującym. / Problemy te nie wchodzą w rachubę, gdy za pulpitem staje Jerzy Maksymiuk. Ten młody, nieprzeciętnie uzdolniony muzyk daje sobie radę z najtrudniejszymi komplikacjami. Jego żywy temperament dyktuje mu szybsze tempa, zaś wyrazisty gest ułatwia zachowanie doskonałej precyzji szczegółów. W tych warunkach muzyka tętni żywym pulsem. / Szczególnie gorące słowa uznania należą się chórowi (kier. Zofia Urbanyi-Świrska), zwłaszcza za scenę śmierci Seneki. Piętrzące się i wznoszące pochody chromatyczne wywołują wstrząsające wrażenie. Sprawność wykonania tego epizodu pełni rolę filaru, bez którego wymowa całej symboliki dzieła straciłaby swą drapieżną siłę. Ludwik René, należący bezsprzecznie do najinteligentniejszych reżyserów polskich, przygotował przedstawienie z niezwykłą pieczołowitością. Spektakl toczy się z naturalnym spokojem. Wszystko w nim ustawiane na właściwym miejscu. Ów brak zgrzytów sprawia, że chwilami wydaje się, że tutaj w ogóle nie ma reżysera, że geniusz Monteverdiego wszystko przewidział. „Koronacja Poppei”, mimo precedensowego charakteru na polskiej scenie operowej, stała się wydarzeniem wielkiej rangi.