-
Autor
-
Tytuł czasopisma
"Zwierciadło" -
Tytuł
W Teatrze Wielkim premiera -
Data
12.12.1965
-
Treść recenzji
Gasnące światła wpuszczają na widownię trochę mroku, ale cienie szybko umykają w kąty, wsiąkają w amarantowe fotele, w trzy piętra półkolistych balkonów, w szorstki plafon imitujący usianą kraterami skorupę księżyca. Za kulisami — niezależnie od tego, że w uroczystym dniu otwarcia upływa właśnie 140 lat od położenia pod ten gmach kamienia węgielnego, i że mija właśnie sto lat od prapremiery „Strasznego Dworu" na tej scenie — zwykłe życie teatru. / - Orkiestra proszona do kanału! (Ten kanał jest za mały, ale będzie przebudowany). W głośnikach za kulisami raz po raz odzywa się głos inspicjenta. Ten olbrzymi gmach pokryty jest siecią mikrofonową liczącą 3 tysiące głośników pozycji i utrzymywania kontaktu między inspicjentem, solistami, zespołami, dyrygentem, reżyserem, kabinami akustycznymi, personelem technicznym. Instalacja nagłośnienia widowni należy do najnowocześniejszych w Europie. Zjawisko dźwięku wędrującego dookoła sali jest osiągnięciem pozwalającym na korektę akustyczną widowni - i to w taki sposób, że słuchacz rzadko może się zorientować, kiedy wady akustyczne poprawia głośnik. / Nareszcie mamy ten Teatr. Jaki on jest? Przede wszystkim — wielki. Widownia oglądana od strony sceny mającej powierzchnię staromiejskiego rynku i od kulis zapełnionych gigantyczną maszynerią dźwigów wydaje się kameralna, choć mieści się tu bądź co bądź 2 tysiące miejsc. Dużo światła i przestrzeni — to charakter kuluarów. Ładne są w hallu wejściowym kinkiety, kolorowe i fantazyjne niczym pęki pawich piór, dalej zwracają uwagę wytworne żyrandole i na pierwszym piętrze gobeliny — wszystko dzieło Tadeusza Gronowskiego. W zestawieniu z tymi gobelinami znajdujące się w sąsiedztwie ozdoby, stylizacje antycznych metop, czy fletni Pana, choć również pełne smaku, świadczą o eklektycznym charakterze tego wnętrza. / Teraz oczy wszystkich zwróciły się na scenę. I tu czekała nas największa niespodzianka. Premierowe przedstawienia okazały się pod względem muzycznym — znakomite. Powiadają, że Rowicki „pomalował" Straszny Dwór. W istocie ta muzyka zajaśniała pod jego batutą całkiem świeżymi kolorami. / Z doskonale przygotowanymi chórami i kreacjami wokalnymi solistów było to wykonanie „Strasznego Dworu", jakiego nie mieliśmy jeszcze po wojnie. To samo można powiedzieć o „Halce". (...) Najwyższe uznanie należy się Mieczysławowi Mierzejewskiemu i zespołom, z którymi przygotował on świetne przedstawienie „Króla Rogera" Szymanowskiego. / Najmniejsze pole do popisu miało w tych przedstawieniach 90 atmosfer hydraulicznej siłowni napędzających całe tony bajecznej maszynerii Teatru, gdyż ani „Straszny Dwór" ani „Halka" nie wymagają popisowych efektów w rodzaju deus ex machina. Za to w balecie „Pan Twardowski" Różyckiego przydały się 4 piętra zapadni. (...) Wydaje się natomiast, że za mało wykorzystano we wszystkich przedstawieniach grę świateł, zwłaszcza, że dumą tego Teatru jest szwedzkie urządzenie o 300 obwodach świateł pozwalających, przy pomocy mózgu elektronowego, na automatyczne nastawienie i zapis obrazów świetlnych dla całego przedstawienia. Jest to jedno z pierwszych tego typu urządzeń w świecie. (...) Odbudowanie tego teatru jest wielkim wydarzeniem w naszej kulturze, ale zaczyna się sprawdzać to, na co liczyliśmy najbardziej: że jego supernowoczesne urządzenia wiedeńskie, szwedzkie, szwajcarskie, czy polskie stanowić będą coś więcej niż pomoc i wyposażenie techniczne. Że cała ta wzniesiona z takim wysiłkiem budowla i jej nadzwyczajne wyekwipowanie stają się dopingującym bodźcem dla jej funkcji artystycznej.