Elektra 18.02.1971
Realizatorzy
Multimedia
Zdjęcia
Komentarz
Tragedia grecka o dziewczynie Elektrze, co żyje nadzieją zemsty za śmierć ojca Agamemnona dokonanej przez matkę Klitemnestrę wraz z nowym mężem Egistem, toczy się w spękanych srebrzysto-czarnych załomach dekoracji Andrzeja Majewskiego. Wszyscy dźwigają ciężkie, wyolbrzymiające ich postacie szaty. Przybyły brat Elektry, Andrzej Hiolski – Orestes, czyli ten, który dopełnia krwawej zemsty, nosi na sobie kostium o wadze osiemnastu kilogramów. Orkiestra – w niej czterdzieści instrumentów dętych - liczy ponad sto osób. Dzieło Straussa, wiążąc antyk z dwudziestowiecznym modernizmem, stanowi summę europejskiej kultury i szczytowy punkt rozwoju opery. Realizatorzy dają polską prapremierę Elektry i ogromnie są dumni z jej wystawienia. Przedstawienie jest wielkie pod każdym względem: muzycznej interpretacji partytury, wizji scenograficznej, logiki reżyserskiej, kreacji pięciorga solistów. Ale jest też trudne w odbiorze. W owym ekspresjonistycznym dramacie nie ma arii ani baletu – nie ma niczego, co mogłoby przyciągnąć bywalca Teatru Wielkiego tamtych lat. Rzedniejącej widowni starcza ledwie na sześć spektakli.
autor: Małgorzata Komorowska